W tytule wpisu jest “Outrage” i “Boring Girlfriend”, tytuły filmu i anime. *^v^*
W niedzielę wyruszyliśmy na kolejną pielgrzymkę anime. Jednak zanim udaliśmy się do właściwego celu podróży, po śniadaniu na szybko odwiedziliśmy jedno z miejsc, które pojawiło się w pierwszej części sagi o yakuzach “Outrage” Takeshiego Kitano. Robert to ma oko!… ???? Zauważył je, gdy niedawno oglądaliśmy ponownie wszystkie części, a to dlatego, że … w 2014 i 2017 roku, kiedy mieszkaliśmy niedaleko stamtąd w hotelu Horidome Villa, Robert szedł tam zapalić! ???? Na rogu budynku mamy chińską restaurację, a obok jest sklepik z papierosami i wystawiona na ulicę popielniczka.
To znaczy był. A w ogóle to jest tak: w filmie to jest knajpka z ramenem prowadzona przez jednego niewłaściwie zachowującego się gościa powiązanego z jedną z rodzin yakuzowych. Niewłaściwie, bo zajmuje się obrotem narkotykami. I chłopaki od Takeshiego idą tropem jednego dealera i tam znajdują źródło niewłaściwości. Więc robią tam wjazd. A my oglądaliśmy ten film raz jeszcze niedawno ponieważ chcieliśmy sobie odświeżyć dwie pierwsze części trylogii przed obejrzeniem ostatniej: Outrage Coda. No i wyobraźcie sobie mój szok. Oryginalny film jest z 2010. Oglądaliśmy go zaś jakoś chyba po pierwszym wyjeździe do Japonii. Ale wtedy to mieszkaliśmy na Shinjuku i chyba nawet nie zarejestrowaliśmy istnienia dzielnicy Kanda. Dopiero przy następnej wizycie w 2014 roku trafiliśmy na Kandę i wtedy po raz pierwszy trafiliśmy też w to miejsce, gdzie był sklepik z papierosami a przy nim popielniczka (znaczy: można palić). Ale to było już dawno po obejrzeniu filmu, a o ile scenę z tej rameniarni trudno zapomnieć to samo miejsce gdzie ją nagrano oczywiście w pamięci nam nie zostało. Paliłem tam sobie w 2014, potem w 2017 też a i w zeszłym roku także (choć w międzyczasie sklepik z papierosami zniknął, popielniczka też i w zasadzie to już nie wolno). A po wizycie w 2018 oglądamy sobie Outrage raz jeszcze i ja nagle widzę, że to jest tu, w tym miejscu co je znam na pamięć!
Z tego miejsca mieliśmy blisko do stacji metra Kodenmacho, skąd linią metra Hibiya z przesiadką na Naka-Okachimachi w linię JR Yamanote dojechaliśmy do stacji Otsuka, żeby zacząć właściwe poszukiwanie lokacji anime “Saenai Hiroin no Sodatekata“. Najpierw kilka zdjęć okolic stacji.
Następnie udaliśmy się do kawiarni Tree’s, która w rzeczywistości jest sieciówką Tully’s Coffee. Wnętrze jest inaczej urządzone a podają tu bardzo smaczną kawę z dripa! Oraz watermelon squeeze i melon vanilla float na lodzie. ???? Jak na razie, Tully’s jest najlepszą naszym zdaniem kawiarnią.
Potem, trochę z ociąganiem, bo na zewnątrz dziś panował wyjątkowy skwar i duchota, opuściliśmy przyjazne klimatyzowane wnętrze kawiarni i pojechaliśmy tropić kolejne miejsca, w których pojawiali się bohaterowie anime. ???? A pojechaliśmy tramwajem!
Nie byłoby to może takie niesamowite, ale to jedyna linia tramwajowa w Tokio, która prowadzi tam, gdzie nie ma dobrze rozbudowanej komunikacji pociągowej (ale też nie ma tam chyba takiej potrzeby, oprócz tramwajów są linie autobusowe). Najpierw wysiedliśmy na przystanku Kishibojimmae i wyruszyliśmy na poszukiwanie lokacji występujących w anime.
Tomoya, główny bohater Saekano, mieszka sobie na stoku Hinashi, czyli 日無坂 (hinashizaka – coś nas te “zaki” prześladują ;-)) w Toshima – tak nazywa się ta uliczka. Samo w sobie to miejsce jest urokliwe, bo możemy tu naocznie przekonać się, że Tokio leży na wzgórzach. Nie widać tego normalnie ale tu jest kilka takich “stoków”, każdy o swojej nazwie, i są strome jak się masz. Poniżej widać jak się to zaczyna od góry.
I tu przyznam, że trochę spanikowałam, bo od głównej ulicy odchodzą uliczki prowadzące bardzo ostro w dół, a ja mam bolącego bąbla pod lewą stopą i ogólnie mięśnie łydek wciąż zmęczone po piątkowej wyprawie po milionie schodów w górę i w dół na górze Nokogiri, więc pierwszą część lokacji Robert znalazł i sfotografował sam, ja wycofałam się na z góry upatrzoną pozycję do konbini 7i, gdzie nabyłam drogą kupna dużego loda Coolish Cider dla ochłody. *^v^* Kiedy Robert już do mnie wrócił, razem schodząc kolejną uliczką stromo w dół, uwieczniliśmy następne widoki zauważone w anime. I nie byliśmy jedyni! *^V^* Dwóch młody chłopaków też wyraźnie robiło takie same zdjęcia!… Chociaż my mieliśmy tę przewagę, że we dwie osoby łatwiej ustawić dokładne kadry, kiedy jedna osoba trzyma przed nosem screenshot z filmu, a druga robi zdjęcia. ^^*~~ Wszystkie kadry do obejrzenia na Anime Pilgrimages.
Dalej działaliśmy jak już się rzekło razem. Miejsce częstych rozmów pomiędzy bohaterami w drodze z i do szkoły – Nozokizaka (のぞき坂 ). Tu też Tomoya po raz pierwszy spotyka swoją przyszłą “bohaterkę” stojącą na szczycie.
A dalej to już spacer w kierunku końcowej stacji tramwaju Arakawa Toden. Zestawów anime/real jest więcej na wspomnianej już stronie pielgrzymkowej – zapraszam!
Nie udało nam się znaleźć dwóch lokacji (większość z nich Robert wyszukał jeszcze w Polsce, przeglądając mapę tej okolicy na Google Maps), ale już nie mieliśmy siły łazić więc spacerkiem przeszliśmy obok Uniwersytetu Waseda do Tempura Tendon Tenya, pierwszego lokalu tej sieciówki, w którym byliśmy w 2014 roku, i jak to zostało dziś potwierdzone, z najsmaczniejszą tempurą (lokal na Kandzie karmi trochę gorzej). Tak upalny dzień wymagał uwieńczenia zimnym piwem, zimnym makaronem soba ze świeżutko smażoną tempurą rybno-warzywną (ach, ta japońska dynia!….) i porcją schłodzonego tofu!!! *^O^*
Nie jadł tofu ten, kto nie spróbował takiego! No dobra, oczywiście to stwierdzenie z gatunku takich których sam nie lubię, przerysowanie. Ale jednak… Nie ma ono wiele wspólnego z tofu dostępnym u nas w większości sklepów i masowo używanym w daniach azjatyckich czy wegetariańskich. Z tym, które większości z nas kojarzy się gdy myślimy o tofu Za tamtym nie przepadam, to jest absolutnie wspaniałe. I na szczęście już można je kupić gdzieniegdzie w Polsce.
I taka była nasza niedziela. Wieczorem po powrocie do hotelu zrobiliśmy pranie (mamy w hotelu pralki i suszarki na monety, to standard w hotelach tego typu, w jakim się zawsze zatrzymujemy) i relaksowaliśmy się przed dniem następnym.
Czyli segregowaliśmy i obrabialiśmy zdjęcia, montowaliśmy filmy itp. 🙂 Ale nie ma co narzekać, ten blog jest pamiętnikiem dla nas co najmniej w tym samym stopniu co (mam nadzieję ciekawą) relacją dla jego czytelników.