Do Kioto

Pinupcandy, ten chomik to zabawka animatroniczna, która reaguje na ruch wokół niej i ma wbudowany mini-nagrywacz, który potrafi nagrać krótkie zdanie wypowiadane przy chomiku i je odtworzyć. *^v^*

Matyldo, nie mamy dosyć dań rybnych, natomiast zaczyna nam brakować dań innych. Jak już wspominałam, warzywa i owoce są tutaj dość drogie, więc nie ma mowy o kupieniu sobie codziennie kilograma jabłek do schrupania czy wielkiego arbuza na upał. W kuchni japońskiej z kolei warzywa tak stosowane jak u nas nie za bardzo istnieją, więc nie mamy ich w diecie, i pewnie dlatego wczoraj spędziliśmy około 30 minut dyskutując na temat różnych polskich potraw i smaków… ~^^~ Ja mam straszną ochotę na mizerię, zupę jarzynową, kalafiorka z bułką tartą… ~^^~

Jadziu, tutaj są wielkie parki, ale zieleń w części mieszkalnej jest uboga. Wokół biurowców są wypielęgnowane trawniki z drzewami i żywopłotami, ale przy domkach jednorodzinnych nie ma miejsca na nawet najmniejszy ogródek, budynek stoi przytulony do budynku, jest tylko betonowy placyk do zaparkowania samochodu jego wielkości i tyle, a rośliny rosną w doniczkach przed domem albo na mikrobalkonach (lub na dachu, widywaliśmy takie ogrody ^^).

Podczytywaczko, targu nie spotkałam, ale są warzywniaki i supermarkety z warzywami i owocami.

Agato, zapach na targu rybnym był mocno rybny, ale był to zapach świeżej ryby, nie było rybnego zaduchu a wszystko leżało na grubych pokładach lodu. Tutaj wymiana towaru następuje każdego dnia, więc ryby nie mają czasu się zepsuć. Co do hotelu kapsułkowego, to coś innego niż ten budynek kapsułowy. Hotel kapsułkowy oferuje pokoik długości człowieka a wysokości takiej, że trudno jest usiąść, tam się wpełza i zasypia. ~^^~ Budynki mieszkalne są rzeczywiście upchane i osiedla mieszkaniowe domów jednorodzinnych robią wrażenie stłoczonych (są dużo mniejsze niż takie domy w Europie), natomiast jest też dużo wolnej przestrzeni, są parki, są bardzo szerokie wielojezdniowe ulice i nie czuję się przytłoczona.

Gradowa, nie wie co to jest miniclip. ^^

Magdali, bardzo mi miło, pozdrawiam z upalnego Kioto! ^^

***

Dzisiaj porzuciliśmy wielkomiejskie Tokio i pojechaliśmy shinkansenem Puratto Kodama do bardziej kameralnego Kioto. Polecam ten rodzaj shinkansena, ponieważ jest sporo tańszy od najszybszego typu pociągu, a nie są to małe koszta, bo za bilet na shinkansen który planowaliśmy zapłacilibyśmy prawie 2000 zł (za 2 osoby tam i z powrotem), a za ten zapłaciliśmy ok. 1400 zł. Trasę ponad 500-set kilometrów pokonaliśmy w 3,5 godziny w luksusowych warunkach.

Widoki na japońskie widoki poza miastami – pola ryżowe i fabryki.

Kioto jest inne niż Tokio, dużo mniejsze i sprawia wrażenie spokojniejszego, już na dworcu ludzie przemieszczali się chodem a nie biegiem, jak na Shinjuku. Znajdziemy tu mnóstwo świątyń, gejsze i maiko oraz główną siedzibę firmy lalkowej Volks – Tenshi no Sato. *^v^*

Dzisiaj niewiele udało nam się zrobić, poza podróżą pociągiem i zameldowaniem się w pensjonacie – w Kioto wybraliśmy tradycyjny ryokan Waraku-An i mamy pokoje z tatami na podłodze, będziemy spać na futonach. ~^^~

Po kolacji w sieciówce sprzedającej curry (w japońskim stylu, jest nieco inne niż hinduskie)

zebraliśmy się w jednym pokoju i przy sake, winie śliwkowym i japońskich chrupkach, i planowaliśmy zwiedzanie Kioto. Zażegnałam swój kryzys warzywny marchewkami! *^v^*

Na razie nie jestem zachwycona Kioto, zobaczymy co powiem, kiedy przyjrzę się mu z bliska. Okazuje się, że przyjechałam do Japonii dla wielkiego miasta i atmosfera małomiasteczkowa mnie nie kręci. Dziś wieczorem szukaliśmy taniej knajpki na obiadokolację i było bardzo trudno, mieszkamy w dzielnicy wypełnionej kamienicami mieszkalnymi i na dole budynków były głównie zakłady fryzjerskie…  Przed nami pierwsza w życiu noc na futonie. *^v^*