Blancari, bardzo mnie cieszy to, co napisałaś! ~^^~
Agato, ja też staram się nie myśleć, że to już sama końcówka, będę bardzo płakać przy wyjeżdżaniu…
Mario z Wr., koty bez ogona to taka rasa, są tutaj również koty z bardzo małymi płaskimi uszami.
Agnieszko M., gdyby ktoś mi dziś zaproponował i umożliwił, żebym została w Tokio (i pomógł w przywiezieniu mojego kota i lalek z Polski), to nie wahałabym się nawet 5 minut! ~^^~
Podczytywaczko, mam plan, żeby wrócić tu za dwa lata. Czas zweryfikuje moje plany. ^^
Marocanmint, dziękuję! *^v^* Już planuję dla niej makijaż i ciuchy.
***
Dzisiaj przerwaliśmy zakupowe szaleństwo na rzecz powrotu do zwiedzania, w końcu trzeba wykorzystać każdą pozostałą chwilę. Bladym świtem (o 9 rano…) pobiegliśmy na stację kolejki, żeby pojechać do Ryogoku i odwiedzić Muzeum Edo-Tokyo. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy po wyjściu z pociągu naszym oczom ukazał się taki widok – budynek Muzeum (jak zakładaliśmy), a przy nim oooooogromna wieloosobowa kolejka!
“No ładnie!” – powiedzieliśmy sobie i już prawie zrezygnowaliśmy z jego odwiedzenia, kiedy Michał wpadł na pomysł, żeby zapytać kogoś, za czym kolejka ta stoi, bo z bliska kolejkowicze okazali się być morzem japońskich nastolatek, mam i cioć (wszystko płeć żeńska, chociaż podobno było tam też dwóch chłopaków ^^), a nie wycieczek szkolnych, jak podejrzewaliśmy. Pan kierujący ruchem jednego z członów ogromnej kolejki wykonał serię gestów podpartych potokiem słów po japońsku, z czego udało się wywnioskować, że to wcale nie jest nasze muzeum! Był to kompleks Ryogoku-Kokukigan czyli Hala Sumo, a odbywał się tam… koncert popularnej koreańskiej grupy JYJ! *^v^*
Uspokojeni przebiliśmy się przez tłum rozentuzjazmowanych kobiet i spokojnie udaliśmy się na zwiedzanie Muzeum Edo-Tokyo.
Muzeum Edo-Tokyo powstało w 1993 roku, żeby przybliżyć zwiedzającym kulturę i historię Tokyo. Zwiedzanie zaczynamy na górnym piętrze od poznania epoki Edo, a potem schodząc niżej stopniowo przybliżamy się do naszych czasów i poznajemy Tokyo kiedy stało się stolicą Japonii i jego rozwój do czasów po II Wojnie Światowej. Można tam spędzić kilka godzin, bo zbiory (lub rekonstrukcje) są bogate i warte dokładnego przestudiowania. Na miejscu są wolontariusze prowadzący wycieczki w kilku językach, przede wszystkim w uniwersalnym angielskim.
Końcówkę muzeum nieco “przebiegliśmy”, żeby zdążyć na rejs autobusem wodnym Tokyo Mizube Line o godzinie 13:00, niebieską linią na Odaibę. Najpierw jednak musieliśmy się ponownie przebić przez tłumy fanek JYJ. *^v^*
I udało nam się spotkać prawdziwych sumoków. Na rowerach! *^v^*
Kawałek naszego wodnego autobusu:
A to my. ~^^~
Oraz Kasia i pół Janka. ^^
Takie widoki mijaliśmy po drodze (przez cały rejs, ok. 40 minut, pani przewodniczka opowiadała, co widać na prawo i lewo, ale tylko po japońsku niestety):
Te wieżowce to są budynki mieszkalne, czyż nie byłoby cudownie, mieszkać na piętnastym lub dwudziestym piętrze z widokiem na rzekę Sumida? *^v^*
Zbliżamy się do Tęczowego Mostu, jednej z atrakcji Odaiby.
Mój rozwiany mąż na górnym pokładzie autobusu:
Michał i Robert:
Może mała przejażdżka? ^^
Tym sposobem dotarliśmy na Odaibę. Odaiba to sztuczna wyspa zbudowana w Zatoce Tokijskiej, na którą ze stałego lądu można się dostać Tęczowym Mostem. Powstała w 1853 roku w celach obronnych na zlecenie szogunatu Tokugawa, obecnie jest zamieszkana i pełni rolę rozrywkową dla mieszkańców Tokio. Jest niewielka, ale robi ogromne wrażenie swoją zabudową – budynek Fuji TV:
Hotele i biurowce oraz widok na port:
Kilkupiętrowy rozległy dom handlowy i rozrywkowy Aqua City:
Naszym głównym celem na Odaibie było Muzeum Marynistyczne.
Muzeum na kilku piętrach pokazuje historię japońskiej floty od zarania dziejów po współczesność oraz historię rozwoju napędów stosowanych na statkach i okrętach, rodzaje jednostek morskich, fragment łodzi podwodnej, instalacje symulujące futurystyczne rozwiązania na i podwodne, dodatkowo jest bardzo interaktywne i wiele technologii można zobaczyć na własne oczy, naciskając odpowiednie przyciski i włączając dioramy. Niestety, mimo, iż dostaliśmy ogólną ulotkę po angielsku, większość wystawy jest opisana w języku japońskim, więc czasami trzeba się było domyślać, co oglądamy, ale i tak uważam, że warto było tam pójść, bo mnóstwo ekspozycji było oczywiste nawet bez słowa opisu.
I jeszcze kilka szerokich planów z dachu muzeum.
Nabrzeżną aleją wzdłuż parku wróciliśmy do Aqua City na ciepły posiłek.
Trafiliśmy na koncept znany z naszych centrów handlowych – food court, czyli różne jedzonka do wyboru, zgromadzone na jednym piętrze dookoła wyspy stolików. Oczywiście tutaj wyglądało to trochę inaczej niż u nas – był widok znany (który zarówno u nas jak i tutaj obchodzimy z daleka…):
Były lody i naleśniki na słodko, ale szukaliśmy obiadu.
Były michy mięskowo-warzywne.
Była tempura.
Było japońskie curry.
I takoyaki.
Ale my wybraliśmy smażony makaron soba z dodatkami.
I z mojego punktu widzenia to był taki sobie wybór. Może po prostu nie pasują mi suche podsmażone kluski z kawałkami mięsa i kapusty. Chłopaki szczególnie nie narzekali, ale oni mieli dodatkowo jajko sadzone lub omlet na wierzchu.
Robert mimo dużej porcji zakończył obiad kanapką w Subwayu (tak, ta sieć też jest tutaj obecna *^v^*) – krewetki z awokado i sosem sojowym z wasabi i wiecie co? Poza krewetkami z majonezem, opcją u nas niedostępną, Subwayowa kanapka – bułka, warzywa – smakuje tutaj dokładnie tak jak w domu! ~^^~
Planowaliśmy opuścić Odaibę romantycznym spacerem po Tęczowym Moście, ale strasznie wiało tego dnia i mogłoby się to skończyć przewianiem na lewą stronę, a ponieważ zapadał już zmrok,
więc wybraliśmy alternatywny środek transportu – kolejkę Yurikamome. Swoją nazwę przyjęła od nazwy czarnogłowej mewy, stałej mieszkanki Zatoki Tokijskiej, a jest to automatyczna kolejka bez kierowcy, jeżdżąca na gumowych oponach po betonowym trakcie między Shimbashi a Toyosu i łącząca Odaibę ze stałym lądem. Yurikamome jest o tyle ciekawa, że jeździ wysoko nad ziemią, na wiaduktach i na niższym poziomie Tęczowego Mostu, a ponieważ jest cicha może jeździć przez miasto tuż obok budynków biurowych i mieszkalnych.
Zapraszam na przejażdżkę Yurikamome przez Tęczowy Most.
I przez Tokio o zmierzchu.
Przyznaję, że zakochałam się w Odaibie, jest piękna, ma wszędzie dookoła wodę i moje ukochane krajobrazy wielkiego miasta – beton, stal i szkło, a jednocześnie parkowe zielone promenady nad wodą i w środku wyspy. Na pewno tutaj kiedyś powrócę.
Na koniec dnia jeszcze japońska ciekawostka obyczajowa – co jest w tej torbie? *^v^*
Wieczorem w konbini kupowaliśmy produkty na kolację i przy okazji wrzuciłam do koszyka paczkę podpasek. Przy kasie pani kasjerka wyjęła podpaski do policzenia jako pierwsze, wsadziła je do papierowej torebki i starannie zalepiła ją taśmą klejącą (tutaj zawsze zalepiają torebkę z zakupami), dopiero wtedy policzyła resztę zakupów i spakowała wszystko do przezroczystej foliówki. Poczułam się nieswojo, jakbym złamała jakieś tabu pokazując publicznie, że chcę kupić podpaski, a dodatkowo obok mnie stał mój mąż, który to widział! ~^^~