Zrobiłam krótki poradnik dla tych, którzy chcieliby wyjechać na wakacje do Japonii (przede wszystkim do Tokio, bo tam spędziliśmy trzy tygodnie i Kioto) ale nie wiedzą, jak się do tego zabrać, co załatwić i kiedy. Opieram się wyłącznie na własnych doświadczeniach, które są o tyle cenne, bo sprawdzone przeze mnie, więc wiem, co mówię. ~^^~
Zaznaczam, że NIE jest to uniwersalny poradnik, jak NAJTANIEJ spędzić wakacje w Japonii. Opisuję wyłącznie opcje przejazdu/noclegów/żywienia się/rozrywek które my wybieraliśmy w czasie miesięcznego pobytu w Tokio i Kioto. Można taniej, można dużo drożej, ale obydwie te opcje nas nie interesowały i wybraliśmy wersję wypośrodkowaną.
Po pierwsze, jaki wybrać termin?
Wybraliśmy maj, dlatego, że pogoda jest wtedy w Japonii najlepsza do zwiedzania – jest ciepło ale nie ma 30-sto stopniowych upałów (jak w wakacje), nie ma też dni bardzo zimnych (jak jeszcze w kwietniu), najniższa temperatura wahała się w okolicach 17 stopni, noce były równie ciepłe jak dni. Deszcze mogą się zdarzyć często i niespodziewanie, ale to jest w Japonii normą przez cały rok (natomiast czerwiec to pora deszczowa i wtedy leje prawie non-stop). Poza tym, sakury w Tokio już przekwitły, więc ilość turystów japońskich jest znikoma i nie ma ogromnych tłumów. Przyjechaliśmy 9 maja, czyli już po Złotym Tygodniu, okresie kilku świąt w Japonii, kiedy wszędzie są miliony ludzi przemieszczających się z miasta i do miasta.
Po drugie, bilety lotnicze.
Jeśli chcemy wyjechać w maju, to za biletami najlepiej zacząć się rozglądać już w styczniu, bo wtedy trafiają się bardzo dobre promocje cenowe. My kupiliśmy bilety na British Airways z przesiadką w Londynie (można też lecieć np.: KLM przez Kopenhagę), w cenie około 2,5 tys. złotych (dla jednej osoby w dwie strony). BA dawało dobrą ofertę również dlatego, że limit na bagaż wynosił 23 kilogramy (na osobę, w jednej dużej walizce) plus duży bagaż podręczny i torebka lub torba z laptopem. W drodze powrotnej mój bagaż podręczny ważył ponad 10 kilo a w torbie z laptopem upychałam różne rzeczy, które nie zmieściły mi się gdzie indziej, że prawie wyglądała jak kolejna walizka… Na szczęście nikt nie waży bagażu podręcznego, ma on tylko maksymalne dopuszczalne wymiary i musimy być zdolni do samodzielnego podniesienia go do górnego luku bagażowego w samolocie. BA dawało też opcję wykupienia na kilka dni przed powrotem dodatkowej walizki nadbagażu w niewysokiej cenie. Ale uwaga – to była oferta dość wyjątkowa, nigdy wcześniej się z taką nie spotkaliśmy choć mamy nadzieję, że przy następnym wyjeździe też nam się taka trafi. Dlatego warto dokładnie sprawdzić szczegóły na dany rejs danego przewoźnika. Zawsze trzeba liczyć się z tym, że za nadbagaż stwierdzony na lotnisku podczas odprawy płaci się słono. W wypadku naszego rejsu było to 40 funtów za każdy zaczęty kilogram!
Po trzecie, noclegi.
Pomijam kwestie drogich hoteli, bo nie takich będą szukać Czytelnicy tego poradnika. *^v^*
Pierwszą opcją, jaką my braliśmy pod uwagę był serwis Sakura House, który wynajmuje malutkie (i większe) mieszkania w różnych punktach Tokio. Na stronie wybieramy sobie miejsce, rezerwację online robi się na 30 dni (to znaczy możemy mieszkać tam krócej, ale płacimy i tak za 30 dni pobytu), po przyjeździe do Tokio idziemy do najbliższego biura Sakury i dostajemy klucze do naszego mieszkania. Plus jest taki, że mamy swoje “mieszkanie” – za około 4000 zł dostajemy na miesiąc 12 do 16 metrów kwadratowych, z miniaturową łazienką, mini-kuchenką z lodówką i mikrofalówką, oraz pokoik z łóżkiem, w którym już niewiele więcej się mieści. Sakura House wynajmuje też duże apartamenty i miejsca we wspólnych dormitoriach (osobne pokoje dla kobiet i mężczyzn), cenowo różne w zależności od standardu i położenia na mapie Tokio. Minusem usług serwisu Sakura House jest kompletnie bezsensowny system rezerwacji na ich stronie internetowej, bo jeśli chcę pokój na lipiec a zrobię rezerwację już w maju, to przez cały maj i czerwiec ta lokalizacja będzie wyłączona z użytku jako “zajęta” i nikt inny z niej nie skorzysta, mimo, że będzie stała pusta. Poza tym, darmową rezerwację można zrobić dopiero na dwa tygodnie przed przyjazdem, jeśli ktoś chce zrobić rezerwację pokoju w marcu na maj, to musi zapłacić od dnia zaklepania miejscówki, więc np.: za dwa miesiące plus za maj, mimo, że wcale przecież z niej nie korzysta. To jakiś absurd, ale tak niestety jest.
Inną opcją, którą wybraliśmy po odrzuceniu Sakury są hotele trzygwiazdkowe. Udało nam się trafić na ofertę Rose Garden Hotel na jednym z serwisów turystycznych, który oferował ceny niższe w stosunku do tych, jakie hotel podawał na swojej stronie. Bez promocji doba hotelowa dla dwóch osób w takim hotelu i w takiej lokalizacji to około 10000 jenów, czyli ~360PLN – sporo. Natomiast dzięki wspomnianej ofercie serwisu nasza cena wyniosła ~5500 jenów i mieliśmy nocleg w najlepszym punkcie miasta (na Shinjuku, 5 minut od stacji kolejki), z idealną obsługą – codziennie pokój był sprzątany, wymieniano pościel i ręczniki, uzupełniano hotelowe szczoteczki do zębów, szczotki do włosów i maszynki do golenia a w pokoju była prasowalnica do spodni i czajnik wraz z kubkami i zapasem zielonej herbaty. Hotel oferował również serwis przechowania bagażu (przydatne, jeśli na kilka dni jedziemy gdzieś poza Tokio i nie chcemy zabierać ze sobą wszystkich walizek) oraz wagę do zważenia walizek przed wylotem (to bardzo ważne, bo wiemy, czy mamy nadbagaż i czy musimy przepakować walizki lub wysłać część rzeczy pocztą, dowiedzenie się tego na lotnisku podczas odprawy to bolesne doświadczenie.
W Kioto spaliśmy w tradycyjnym ryokanie o średnim standardzie i kosztowało nas to 6000 jenów za noc (spędziliśmy tam 6 nocy).
Oczywiście można wybrać jeszcze tańsze noclegi w schroniskach młodzieżowych i dormitoriach, ale są to wspólne wieloosobowe sale, osobne dla kobiet i mężczyzn, z jedną łazienką na n~ osób, my nie braliśmy takiej opcji pod uwagę, więc nie orientuję się w kosztach.
Bardzo ważna jest lokalizacja naszego noclegu ze względu na poruszanie się po mieście, stąd:
Po czwarte – komunikacja miejska
Tokio jest ogromne i oplecione siecią kolejek i metra, ale najlepiej jest mieszkać w pobliżu centralnego koła linii JR Yamanote (zielony okrąg w środku mapy), bo wtedy szybko i tanio dostaniemy się do innych punktów miasta.
Linie kolejowe są połączone i bardzo dobrze skomunikowane z liniami metra, poniżej mapka sieci metra w Tokio:
Teraz wszyscy zazdrościmy Tokijczykom. *^v^*
W Tokio poza metrem (prywatnym i municypalnym) i koleją miejską (linie Japan Railway i prywatne współpracujące z JR East) są jeszcze autobusy (ciekawe, że nigdy nie skorzystaliśmy ze zwykłych tokijskich autobusów ^^) i kilka dodatkowych wynalazków (było o nich sporo na blogu przy okazji wycieczek) poza tymi kategoriami niemniej poruszając się po mieście wystarczy skupić się na rozpoznaniu metra i kolejek właśnie. Za każdy z wymienionych typów transportu w mieście można płacić prepaidowymi kartami różnych typów, jak na przykład Suica czy Pasmo. Skupimy się tutaj na tej najbardziej przez nas znanej bo osobiście używanej, czyli Suica. Ale po kolei: koszt przejazdu zależy od długości trasy, od tego czy przesiadamy się z kolejki na metro, z linii państwowych na prywatne, itp, nasz średni dzienny koszt poruszania się po mieście w obrębie kilku stacji to od 350 do 1000 jenów/osobę, a jeśli chcemy pojechać dalej do granic Tokio albo do innego miasta, wtedy koszty wzrastają. Zarówno JR East jak i metra mają mniej więcej ten sam system naliczania opłat: płacimy stawkę zależną od odległości pomiędzy bramką wejścia i wyjścia. Można zatem przed przekroczeniem bramki wejściowej na stację kupić w automacie bilet na spodziewaną odległość ale lepiej kupić kartę prepaid. My wybraliśmy Suicę. Suica to karta doładowywana gotówką w automatach (jest menu po angielsku), a przy każdym wejściu przez bramkę na stację kolejki lub metra widzimy na wyświetlaczu, ile nam jeszcze zostało pieniędzy na karcie. Przy wyjściu natomiast bramka pobierze z naszej karty opłatę i poinformuje nas o jej wysokości. Automaty do ładowania Suici są na stacjach przed bramkami i za bramkami (dzięki czemu można ją podładować jeśli bramka żąda więcej niż na karcie zostało), a czasami nawet na peronach. Suica jest honorowana nie tylko w metrze i kolejce, ale też w wielu kioskach i sklepach typu konbini. Do tego obcokrajowcy mogą skorzystać z dobrych ofert zniżkowych, na przykład zakup Suici po raz pierwszy wraz z biletem na Narita Express upoważnia do zniżki na ten pociąg, który wiezie nas z oddalonego o ponad godzinę drogi od Tokio lotniska międzynarodowego. Jest ważna przez 10 lat od dnia wydania, więc jej ważność nie skończy się podczas np.: miesięcznego pobytu i przyda nam się podczas kolejnych wizyt w Japonii.
Te opisane zalety zdecydowały, że nie kupiliśmy karty JR Pass – jest to równie wygodna karta z opłaconymi kosztami podróżowania po Japonii, ale na nieco innych zasadach. JR Pass kosztuje konkretną stawkę za dany okres ważności: tydzień, dwa tygodnie lub trzy tygodnie. Jest też bardzo opłacalna, jeśli ktoś zamierza bardzo dużo podróżować po samym Tokio (ale tylko pociągami i autobusami – metrem już nie) w te i z powrotem (my nie wracaliśmy do hotelu po kilka razy dziennie, tylko wychodziliśmy rano i wracaliśmy wieczorem, a w międzyczasie pokonywaliśmy duże trasy na piechotę) oraz dla osób, które chcą pojeździć Shinkansenami do innych miast (podróż najszybszym Shinkansenem do Kioto i z powrotem to koszt 1000 zł od osoby, biorąc pod uwagę, że koszt karty JR Pass na 21 dni to 57,700 jenów czyli około 2000 zł, to dwie takie podróże i już mamy całą resztę przejazdów za darmo).
Jeśli ktoś zamierza przebywać tylko w Tokio, to niech lepiej kupi Suicę i na bieżąco dorzuca na nią pieniądze na podróże. My na następną podróż chcemy wybrać pobyt w Tokio, ale także odwiedzenie Osaki i może wycieczkę na dalsze południe, w rejony bardziej plażowe, w tym wypadku JR Pass byłby dla nas opłacalny.
Wszystkie szczegóły dotyczące zakupu i użytkowania obydwu kart znajdziecie na stronach internetowych, linki podałam w pasku bocznym na blogu.
Po piąte, najważniejsze – za ile mogę spędzić wakacje w Tokio?
Gentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, ale pieniądze odgrywają tu bardzo ważną rolę, bo umożliwią nam te wspaniałe wakacje, więc o nich pomówimy. Ceny w Japonii są dla Polaka wysokie a turysta nie gotuje sobie w domu (szczególnie, jeśli mieszka w hotelu), tylko stołuje się na mieście, więc trzeba określić jakiś dzienny budżet.
Koszty poruszania się po mieście są już ujęte wyżej, o zakwaterowaniu też już było zatem pozostaje jedzenie. Można bardzo tanio, można bardzo drogo, nam udało się wypośrodkować. Śniadanie kupowaliśmy w konbini – onigiri, kanapki, słodka bułka, napoje, koszt od 600 do 1000 jenów dziennie/2 osoby. Obiad na ciepło, w barach automatowych: micha ryżu z mięskiem i zupą miso, micha makaronu w bulionie z dodatkami, pierożki gyoza, tempura na ryżu, itp, koszt 1000 do 1500 jenów/2 osoby. Kolacja na zimno z konbini lub na ciepło w barze, koszt podobny do obiadowego 1000 do 1500 jenów/2 osoby. Co daje nam w sumie 2600 do 4000 jenów dziennie dla dwóch osób (od 90 do 150 zł, zależy jak kto żarty ~^^~). Do tego dochodzi ok. 500 jenów dziennie na napoje z automatów (są w tej samej cenie albo minimalnie droższe niż w sklepach), jakieś lody czy inne przekąski na mieście (tutaj już różnie, bo ceny zależą od tego, czy jesteśmy na festynie w parku czy wchodzimy do kawiarni, ale koszt słodkich deserów, naleśników z nadzieniem itp, waha się od 500 jenów do ok. 1500 jenów).
I jeszcze jedna pozycja kosztowa – bilety do muzeów, akwariów, parków rozrywki, itp, itd. Tu ceny są różne, niektóre małe muzea (np.: Muzeum Pasożytów ^^) są bezpłatne, do innych wstęp kosztuje od 300 do 2000 jenów, a np.: całodniowa karta wstępu do Tokio Disneyland to 4200 jenów, tak więc od naszych upodobań zależy, na jakie atrakcje będziemy wydawać pieniądze.
Licząc całościowo, na miesięczny pobyt (na wszystkie wydatki – przelot, zakwaterowanie, przejazdy, tanie wyżywienie, rozrywki w ograniczonym zakresie, trochę tanich pamiątek) trzeba mieć około 20 000 zł na dwie osoby.
Po szóste, co ze sobą zabrać (ubraniowo)?
Odpowiedź może oczywista, ale jest kilka rzeczy, o których warto wspomnieć.
Po pierwsze, w Japonii są pralnie publiczne, w których za kilkaset jenów można wyprać i wysuszyć w suszarce ubrania, więc nie trzeba zabierać zbyt wielu ciuchów. Jeśli ktoś jedzie na tydzień lub dwa, to nie wydaje się to dużym problemem, ale jeśli jedziemy na miesiąc, to 30 bluzek, 30 par skarpet, itd może nam wypełnić walizkę do ostatniej wolnej przestrzeni i gdzie wtedy upakujemy pamiątki kupione w Japonii? ^^ (a limit na bagaż to 23 kilogramy na osobę, to wcale nie jest tak dużo jak się wydaje… ^^) W związku z tym proponuję zabrać tyle koszulek/majtek/skarpetek, żeby wystarczyło nam na tydzień, maksymalnie dwa, a po tym czasie po prostu pójdziemy sobie do pralni i znowu będziemy mieli w czym chodzić. Ale też warto od razu po przyjeździe popytać albo poGooglać za pralnią w okolicy.
Po drugie, tak dobierajmy ubrania, żeby pasowały do siebie w wielu możliwych kombinacjach, pstrokatą wzorzystą spódnicę w wielu odcieniach zieleni lepiej zostawić w domu, jeśli nosimy do niej tylko jedną konkretną bluzkę, bo wszystkie inne nie pasują. Mój mąż się śmieje, że to napisałam, ale takie oczywistości czasami dobrze jest gdzieś przeczytać, zanim człowiek nawkłada do walizek nie wiadomo czego… Piszę z własnego doświadczenia, sama zabrałam ze sobą trochę rzeczy, które nie ujrzały światła dziennego i wiem, że następnym razem rozsądniej zaplanuję spakowanie walizki.
Po trzecie, ja jestem zmarzluch i mówię z własnego doświadczenia – nie warto w maju do Japonii zabierać grubego swetra, który przeważnie jest ciężki i zajmuje sporo miejsca w walizce. Nie ma aż tak niskich temperatur, nawet w czasie deszczu, żeby była konieczność zakładania grubych swetrów. Lepiej wziąć dwa, trzy cienkie sweterki/bluzy, które można w razie zimna założyć “na cebulkę” i jakąś chustę do owinięcia szyi (często wieje). W ostateczności – jedziecie przecież do miasta, w którym są sklepy ze swetrami i w przypadku skrajnego zmarznięcia można kupić sobie jakiś na miejscu.
Po czwarte, w ogóle dobierajcie ubrania pod kątem wagi i objętości. Jedna para jeansów waży sporo, w jej miejsce można zabrać dwie pary cienkich spodni lnianych, będzie wygodniej i chłodniej, a przy okazji mamy większą różnorodność – pamiętajcie, że przez miesiąc będziecie się ubierać tylko w to, co zabierzecie ze sobą, to może się zacząć nudzić (oczywistość, którą uświadomiłam sobie już na miejscu). ~^^~
Po piąte, najważniejsze ubrania to: wygodne sprawdzone buty (owszem, wybieracie się na zwiedzanie miasta, a nie na górskie wycieczki (chociaż, kto wie? *^v^*), ale ja robiłam dziennie ponad 10 kilometrów po najróżniejszych miejskich nawierzchniach, w upale i w deszczu, i wiem, co to znaczy 10 kilometrów w złych butach…), cienka kurtka przeciwdeszczowa/przeciwwiatrowa (deszcz pada w Japonii często i znienacka, wiatr wieje mocno znad oceanu, warto taką kurtkę zwinąć w kłębek i zawsze mieć na dnie plecaka), czapka z daszkiem/kapelusz przeciwsłoneczny oraz cieniutka koszula z długim rękawem (słońce operuje mocno i ani się człowiek obejrzy, a już jest spieczony na raczka ^^).
Inne przydatne informacje:
– pieniądze w Japonii: karta czy gotówka? Skąd brać gotówkę?
Najlepiej gotówka. Można tu kartą płacić w wielu miejscach, ale nie np.: w barach z jedzeniem. Poza tym, nawet jeśli jakiś sklep przyjmuje karty, to niekoniecznie karty wydane poza Japonią. Gotówkę z naszych kart (wydanych w Polsce) można wyciągać z bankomatów Citibanku, JP Banku,
7i Banku (bankomaty w sieci 7i, ale one wypłacają tylko banknoty 10000JPY) lub na poczcie. Inne banki to loteria – na 10 wypróbowanych udało się wyciągnąć pieniądze tylko w jednym i więcej go nie znaleźliśmy *^v^*. Z tym, że poczty są czynne do 17:00 a bankomaty często też tak jak poczta, albo do 20:00, najlepiej zaraz po przyjeździe zorientować się w swojej okolicy, gdzie są najbliższe poczty i w jakich godzinach jest otwarty dostęp do bankomatów (osobne salki, nie ma bankomatów pocztowych “wystających” na ulicę).
Inne bankomaty (w sklepach konbini, innych banków) nie chciały nam dawać pieniędzy. ^=^
– wtyczki – w Japonii obowiązują inne gniazdka i wtyczki niż u nas, tak więc zaopatrzcie się w przejściówkę, która wygląda tak (i kosztuje około 6 zł):
Istnieją też wersje z uziemieniem, ale do kupienia tylko na Allegro i odradzam. Są dużo droższe niż te proste wtyczki, a nie widziałam w Japonii ani jednego gniazdka, do którego byłyby potrzebne, kilka prostych wtyczek wystarczy (laptop lub dwa, ładowarka do baterii, suszarka). Ale wtyczki to nie wszystko. Napięcie prądu w Tokio to 100V w 50Hz. A to oznacza, że zabierane urządzenia muszą obsługiwać taki standard. Większość zasilaczy do nowoczesnej elektroniki (ładowarki komórek, zasilacze laptopów etc.) nie ma z tym problemów co można potwierdzić na tabliczce znamionowej ale już suszarki, lokówki czy choćby ładowarki do akumulatorów i baterii na ogół obsługują tylko jeden standard obowiązujący w kraju zakupu. Można zainwestować w przetwornicę, ale małe, poręczne, lekkie i niedrogie zasilą urządzenia o mocy nie większej niż 100-150W, czyli suszarka i lokówka odpada… A te większe są bardzo ciężkie i drogie. No i ten “kij” ma oczywiście drugi koniec – cokolwiek kupimy tam i jest na prąd będzie miało to samo ograniczenie u nas w domu, więc trzeba dokładnie sprawdzać.
– czy muszę znać język japoński?
Nie musisz. To nie znaczy, że w Japonii bez problemu dogadasz się po angielsku, na to proszę się absolutnie nie nastawiać! Japończycy, szczególnie młodzi, są niesamowicie nieśmiali, i jeśli nawet znają angielski, to raczej zamilkną niż zdecydują się go użyć (oczywiście są wyjątki). Przygotujcie się też na to, że ich wymowa może być bardzo dziwna i nie od razu zorientujecie się, że ktoś mówi do Was po angielsku. *^v^*
Z drugiej strony, jeśli obcokrajowiec stoi na ulicy i studiuje mapę, to zawsze podejdzie do niego ktoś (przeważnie po 40-stce) i płynnym angielskim zapyta, czy potrzeba pomóc. Podchodzili do nas również starsi ludzie, żeby zamienić kilka słów i życzyć miłego pobytu, ale te dwie grupy wiekowe znają angielski z czasów wojny i powojennej obecności Amerykanów, natomiast młodzież uczy się w szkołach z książek, a system jest taki: wkuwanie gramatyki. Nikt ich nie uczy ani nie zachęca do konwersacji, co w połączeniu z wrodzoną nieśmiałością i modelem niewychylania się daje rezultat zasznurowanych ust na widok obcokrajowca.
Poruszanie się po Tokio komunikacją miejską jest bardzo łatwe, bo nazwy stacji są napisane również w romaji (czyli naszymi literkami), w pociągach są napisy i dodatkowo na głównych liniach ogłaszane są kolejne stacje po japońsku i po angielsku. Pod poniższym linkiem macie mapkę głównego kręgu linii Yamanote, wystarczy nacisnąć konkretną stację a usłyszycie zapowiedź puszczaną w pociągu dla danej stacji: Yamanote Sound Line Map. Jeśli chodzi o autobusy, to w nich również są wyświetlane nazwy przystanków, a jeśli to jakaś poboczna linia, to zawsze można zrobić tak: mówimy kierowcy, że chcemy jechać do przystanku X (wystarczy nazwa i język gestów ^^), a on na pewno o nas nie zapomni i na odpowiednim przystanku wywoła nas z końca autobusu i poczeka, aż wysiądziemy.
W ogóle Japończycy są niesamowicie pomocni, nawet, jeśli nie będzie między nami ani jednego wspólnego zrozumiałego słowa, to będą dużo mówić po japońsku, gestykulować, pokazywać kształty, w ostateczności wezmą nas za rękę i zaprowadzą do miejsca, gdzie chcemy się znaleźć albo do następnej osoby, która nam pomoże. Wiele razy zdarzyło mi się też, że zrozumiałam, co Japończyk chce mi powiedzieć z samego kontekstu sytuacji, a on rozumiał, co ja chciałam przekazać, język gestów jest jednak potęgą. ~^^~
Oczywiście bardzo przyda się, jeśli poznamy trochę języka japońskiego, żeby w razie co zrozumieć podstawowe zwroty albo zapytać o podstawowe sprawy (“Gdzie jest toaleta”… ^^). Dodatkowo chciałabym Was uczulić na jedną rzecz: kiedy ja uczyłam się japońskiego na kilka miesięcy przed wyjazdem, to z miejsca odrzuciłam uczenie się alfabetów, bo uznałam, że na pewno niczego nie będę pisać. Nie przewidziałam, że przyda mi się umiejętność czytania… Japończycy posługują się trzema sposobami zapisu: znaki kanji (których jest bardzo dużo i są skomplikowane) oraz hiragana i katakana – dwa alfabety po około 40 prostych znaków, które bardzo polecam do zapamiętania. Dlaczego? Wyobraźcie sobie sytuację w sklepie, kiedy stoicie przed półką z opakowaniami różnych produktów żywnościowych albo onigiri z nadzieniem. Jeśli znacie znaki kany, to możecie przeczytać, że to nadzienie えび マヨ oznacza: “ebi mayo“, a w słowniku sprawdzicie, że to krewetki w majonezie. Jeśli nie znacie alfabetu, to stoicie jak ten kołek i patrzycie jak sroka w gnat, zastanawiając się, jakie to tajemnicze nadzienie znajduje się w kolejnych onigirach… (jak my staliśmy przez pierwsze dni, potem wypróbowaliśmy większość z nich i już zapamiętaliśmy, co jest co ^^). Albo warto wiedzieć, czy się kupuje karton mleka czy jogurtu. ~^^~ Warto jest nauczyć się japońskiego zapisu cyfr, bo nie wszędzie ceny są napisane cyframi arabskimi. Tak więc, uczcie się na moich błędach i nauczcie się tych dwóch alfabetów.
– sklepy “wszystko po 100 jenów” “wszystko po 300 jenów” – postanowiłam dodać jeszcze jedną przydatną informację, która pomaga w spędzeniu wakacji w Japonii za nieduże pieniądze, mianowicie instytucja sklepów “wszystko po…” 100 jenów (105 z podatkiem) i 300 jenów (315 z podatkiem). U nas też są takie sklepy – “wszystko po 5 zł”, ale przeważnie są to małe bida-sklepiki, wciśnięte gdzieś w bazarkową budkę, z niewielkim asortymentem średniej jakości. W Japonii tego typu sklepy są często bardzo duże (sieć Daiso to kilkupiętrowe molochy), i zaopatrzone w dobrej jakości towar ze zróżnicowanego asortymentu. Kupimy w nich akcesoria kuchenne, łazienkowe, kosmetyki, bieliznę i skarpetki, artykuły papiernicze, bardzo dobre plastry na odciski (wiem, bo niejednokrotnie kupowałam *^v^*), i wiele wiele innych rzeczy, w tym jedzenie: duży wybór słodyczy, herbat, zupy instant, napoje, przyprawy, itp, itd. Często te same artykuły dostępne w sklepach z “normalnymi” cenami można znaleźć właśnie tutaj, po 100 jenów! ~^^~
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie mojego poradnika albo innych aspektów naszej wycieczki do Japonii, proszę pisać, postaram się udzielić wyczerpujących odpowiedzi, uzupełniając ten wpis.