10 maja zjedliśmy śniadanie w Utopii i wróciliśmy autobusem do Kikonai. Wcześniejszy plan był taki, żeby po przyjeździe na Hokkaido wypożyczyć na stacji samochód i autem pojechać do onsenu a potem w środę przejechać do Matsumae pooglądać kwitnące drzewa wiśni. Niestety, pani w wypożyczalni samochodów w Kikonai grzecznie acz stanowczo oświadczyła, że nie ma samochodów… Nie wiem, czy naprawdę wszystkie były wypożyczone (stało kilka identycznych aut na parkingu) czy po prostu spanikowała bo uznała, że nie załatwi formalności z obcokrajowcem, faktem jest że samochodu nie zdobyliśmy. A bez samochodu byliśmy uzależnieni od autobusu i musielibyśmy zwiedzać targając walizki i plecaki. Zrezygnowaliśmy więc z tej atrakcji, w zamian za to wróciliśmy do Kikonai skąd po południu odchodził nasz pociąg i poszliśmy na spacer na górę Yakushi. Okazało się, że w Kikonai też wciąż kwitną sakury!!! *^-^*~~~
Po południu, po zjedzeniu przekąski na stacji Kikonai wsiedliśmy w pociąg i z przesiadką przejechaliśmy dalej wgłąb Hokkaido do miejscowości Noboribetsu, gdzie czekała na nas rezerwacja w hotelu z gorącymi źródłami Oyado Kiyomizuya. Ze stacji do hotelu pojechaliśmy taksówką, a przed drzwiami czekali na nas panowie z obsługi, którzy sprawnie zabrali nam bagaże (zostały zawiezione na wózeczku do pokoi), wskazali nam hotelowe kapcie i zabrali buty do pomieszczenia obok gdzie zostały umieszczone na półce z naszymi numerami pokoi (i za każdym razem kiedy chcieliśmy wyjść na miasto pan przynosił nam buty do części tuż przed wejściem a kapcie czekały na nas ustawione równiutko), zostaliśmy zameldowani, poinformowani o wszystkim i zaprowadzeni do pokoi. W hotelu jest łaźnia z gorącymi źródłami siarkowymi, niestety nie jest zbyt duża i przez to mało ciekawa, tylko po jednym basenie w części dla kobiet i mężczyzn, i jeden w części na zewnątrz budynku (przypisanie łaźni do płci zmieniane jest raz na dobę, żeby raz panie a raz panowie mieli dostęp do basenu na zewnątrz, wyjście do niego jest tylko z prawej strony łaźni).
Tym razem dostaliśmy pokoje w mieszanym stylu – sypialnia jest z normalnymi łóżkami, natomiast pokój “dzienny” jest w stylu japońskim, całość wraz z przedpokojem i łazienką miała chyba ze 30 metrów… W pokoju mamy toaletę i łazienkę z wanną i prysznicem (w hotelach z łaźnią często nie ma w pokoju prysznica czy wanny, tylko wc).
Posiłki dostawaliśmy we czwórkę w osobnej sali na tym samym piętrze. A jedzenie było zacne! *^O^*~~~ Poniżej pierwsza kolacja.
A tu śniadanie dnia następnego. ^^*~~
I kolacja dnia drugiego. *^0^*
Problem z posiłkami w takich hotelach jest taki, że kolacje są podawane najpóźniej o 18:30, śniadania najpóźniej o 8:00, czyli można iść wcześnie spać ale rano trzeba być wcześnie na nogach, pierwszego ranka pani do nas pukała o 7:50, żeby powiedzieć, że śniadanie już czeka!… >,<
W czwartek poza kąpielą i spożywaniem posiłków nie robiliśmy zbyt wiele, trzeba było trochę odespać pierwszy tydzień biegania po Tokio. Ale następnego dnia poszliśmy na wycieczkę po okolicy. *^v^*