Hamamatsucho i do domu!

Lot powrotny mieliśmy o 22:50, więc został nam cały ostatni dzień do spędzenia w Tokio. *^v^* Bagaże zostawiliśmy w hotelowym lobby i najpierw poszliśmy do showroomu Panasonica obejrzeć jak można nowocześnie urządzić mieszkanie (nie za bardzo można tam było robić zdjęcia, ale nakarmiliśmy nasze oczy fajnymi rozwiązaniami do kuchni, łazienki – w większości u nas niedostępne lub niemożliwe, ale czymś tam można się było zainspirować i przenieść to na polski grunt), a potem zrobiliśmy to, o czym marzyłam przez cały wyjazd – spędziliśmy sporo luźnego relaksującego czasu w Hama-rikyu. Znamy ten ogród bo odwiedzaliśmy go już kilka razy w poprzednich latach, ale nigdy mi się nie znudzi powracanie do tego i pozostałych miejskich ogrodów Tokio. *^0^*~~~ Był czas na chodzenie boso po trawie, na siedzenie w altance i gapienie się na otaczające nas wieżowce i błękitne niebo, na niespieszny spacer po alejkach. Tego ostatniego dnia zrozumiałam, że powinnam była tak spędzać co drugi dzień w Tokio, na spokojnie, bez planu, w zieleni. No cóż, następnym razem! *^v^*

Obok znajduje się nieduży piękny park Kyu Shiba Rikyu, nie mieliśmy już czasu, żeby tym razem go odwiedzić, ale byliśmy w nim w 2017 roku. To zatopiona wśród wieżowców miniaturka Hama Rikyu i chyba przez to, że ma mniejszą powierzchnię to jest ciekawszy, więcej się w nim dzieje krajobrazowo, to mój drugi po Kyu Furukawa ulubiony ogród tokijski.

Obiad zjedliśmy w sieciówce Yoshinoya, ich duszona wołowina jest przepyszna!!!

Potem jeszcze poszliśmy spacerkiem przez park Shiba do Tokyo Tower na ostatniego naleśnika w Japonii. *^V^* Naleśniki są naszą tradycją i podczas każdego wyjazdu zjadamy porcję, stoiska z naleśnikami znajdują się w całym mieście, szczególnie w miejscach turystycznych. Tutaj były naprawdę smaczne!

A potem już trzeba było odesłać pocztą wynajęty mobilny internet, wrócić do hotelu po walizki, zamówić taksówki na lotnisko i wracać do domu.

Wszystko się kiedyś kończy, rzeczy niefajne i te fajne też, niestety… Ten wyjazd po trzyletniej przerwie był zupełnie inny od poprzednich, zresztą chyba każdy czymś się różni od pozostałych, za każdym razem jadę z inną intencją, spędzamy czas trochę tak samo a trochę inaczej, coś nowego nas zaskakuje, zachwyca.

Czy nasyciłam się Japonią i mogę już teraz jeździć na wakacje do innych krajów?

Oczywiście, że nie!!!

Czy kurz opadł, emocje ostygły a ja kocham to miejsce mniej niż w 2011 roku?

Absolutnie NIE!!!

W tej kwestii nic się nie zmieniło, to wciąż jest moje miejsce na Ziemi i będę do niego wracać. *^v^*~~~

Uchylę rąbka tajemnicy i powiem, że już planujemy następna podróż, którą tu dla nas i dla Was na pewno udokumentuję. Na razie dziękuję wszystkim czytelnikom, którzy mieli ochotę spędzać z nami czas, mimo, iż nie jesteśmy zawodowymi blogerami, więc wpisy pojawiały się nieregularnie kiedy znaleźliśmy czas i siłę na bloga.

[Na blogu pojawi się jeszcze jeden wpis, w którym zgromadzimy wszystkie filmy jakie w tym roku powstały w Japonii. Czasami dodawaliśmy je w trakcie pracy nad tekstem, ale czasami chciałam, żebyście nie czekali na wpis, a film wciąż nie był gotowy, i dorzucaliśmy filmy do opublikowanych już tekstów z opóźnieniem. Żeby nikomu nic nie umknęło zrobimy jeden zbiorczy wpis z samymi filmami.]