Yoga

W piątkowy wieczór Robert z Michałem zrobili sobie męski wieczór na mieście. Do domu około pierwszej w nocy przynieśli garść nocnych zdjęć z dzielnicy Shibuya (nie są zbyt dobrej jakości, bo robione małym kieszonkowym aparacikiem, ale dadzą Wam namiastkę jak jedno z centrów handlowo-rozrywkowych wygląda nocą),

07_15_239

07_15_240

07_15_241

07_15_242

07_15_243

oraz siatkę zakupów. Do prezentu, jaki przywieźliśmy dla Michała z Polski Robert na szybko spreparował zakąskę z lokalnych produktów i impreza trwała dalej. *^w^*

07_15_244

Ja w tych bachanaliach udziału nie brałam, w końcu ktoś musi zapewnić Wam wpisy na bloga z kolejnych dni. Zjadłam sobie kolację w domu, zajęłam się obróbką zdjęć, nadrobiłam zaległości na youtube *^v^*, a jak wrócili imprezowicze, to chwilę z nimi posiedziałam i około 2 w nocy poszłam spać. Kiedy przed siódmą rano wstałam do łazienki, wciąż siedzieli i dyskutowali zawzięcie!… *^w^* Toteż nikogo zapewne nie zdziwi, że w sobotni poranek mieliśmy nieco spóźniony start!

Na szczęście na dzisiaj nie mieliśmy żadnych konkretnych planów poza spacerem do sklepu w okolicy, tak więc powoli wyturlaliśmy się z domu po południu w kierunku dzielnicy Yoga. *^v^*

07_16_246

07_16_245

07_16_248

07_16_249

07_16_252

07_16_251

07_16_256

07_16_250

Po drodze pieseczki do nas machały z samochodu! ^^*~~

07_16_247

Zrobiliśmy sobie przystanek na kawę i pączka w konbini.

07_16_254

Po drodze podziwiałam japońskie umiłowanie do zieleni – nawet, jeśli wokół domu nie ma miejsca na ogródek (zazwyczaj nie ma), to zawsze znajdzie się miejsce na kilka większych lub mniejszych doniczek z roślinami! *^V^*

07_16_255

07_16_257

Po zrobieniu niewielkich zakupów ruszyliśmy w drogę powrotną. Naszym przystankiem pośrednim było sprawdzenie, czy wpuszczą Michała (który ma mały tatuaż) do pobliskiego sento, czyli łaźni publicznej. Już o tym kiedyś pisałam, generalnie do łaźni publicznych, gorących źródeł i na basen nie są wpuszczani ludzie z tatuażami. Wynika to z przekonania opierającego się na długiej tradycji, że jak ktoś ma tatuaże, to jest z Yakuzy, czyli może potencjalnie zakłócić spokój innych przebywających tam zwyczajnych obywateli i mogą się czuć w jego towarzystwie nieswojo. Nie wnikam i nie oceniam reguł panujących w innych kulturach, nie każę im zmieniać swoich zasad wobec obcokrajowców (tak jak japoński rząd, który w ramach przystosowania kraju na przyjęcie obcokrajowców na Igrzyska Olimpijskie w 2020 roku próbuje apelować do właścicieli łaźni i onsenów, żeby przymknęli oko na wytatuowanych gajkokujinów…). Na szczęście w małych rodzinnych biznesach jak ta łaźnia w dzielnicy Yoga właścicielka uznała, że Michał nie jest zagrożeniem i spokojnie może skorzystać z kąpieli. *^v^*

07_16_253

Na obiad zaszliśmy do sieciówki Matsutaka na kotleta w panierce! ^^*~~

07_16_258

07_16_261

07_16_260

07_16_259

I jeszcze kilka obrazków z drogi powrotnej.

07_16_264

07_16_263

07_16_262

07_16_265

07_16_266

07_16_267
07_16_268

Ponieważ ten wpis wyszedł jakiś taki krótki, to dorzucę obrazki z codziennika. Niestety nie mam czasu malować codziennie, chociaż bardzo się staram i kradnę chwile na szkicowanie w pociągach albo gdy gdzieś usiądziemy na chwilę w parku. Nie pomaga mi też notes Derwenta (40 kartek, z gumą, w czarnej pluszowej okładce) – mimo papieru 200 g kompletnie nie nadaje się do akwareli, musi mieć nieodpowiedni skład czy coś takiego… Pod wpływem wody papier się roluje, ściera się wierzchnia warstwa i faluje, a zwyczajny cienkopis czy tusz przebijają na drugą stronę kartki… A ten szkicownik czekał specjalnie na ten wyjazd!… ><  Jutro chcę podjechać do sklepu dla plastyków i zobaczyć, czy uda mi się tam kupić porządny notes do farb wodnych, ale raczej już nie zmienię notesu w trakcie wakacji, bo chcę mieć zapis z tego wyjazdu w jednym miejscu, ech…

journal_20160707_big

journal_20160708_big

journal_20160708a_big

journal_20160709_big

journal_20160709a_big

journal_20160710_big

journal_20160713_big

journal_20160714_big

journal_20160715_big

journal_20160716_big