W niedzielę miało padać i padało, ale mieliśmy dobry plan jak przeczekać ten zimny mokry dzień – tuż przed wyjazdem oglądając na Youtube japońską parę mieszkającą w Tokio zobaczyłam, że zwiedzają ogród botaniczny na Odaibie (robili to również w deszczowy dzień!), więc od razu zapisałam sobie to miejsce do odwiedzenia.
Obawiałam się, że będzie można dostać się tam tylko samochodem, ale park Yumenoshima znajduje się tuż obok stacji metra Shin-Kiba. Jakoś udało nam się przetruchtać od stacji do budynku ogrodu botanicznego, deszcz niestety się wzmagał…
Dalej będzie dużo roślin, uprzedzam lojalnie. Ogród jest ciekawe zaaranżowany, z wodospadem, przeplatającymi się alejkami, tunelem, altanką, jest osobna sala z roślinami owadożernymi. Na miejscu jest też kawiarenka, centrum edukacyjne, sklepik z pamiątkami, bilet wstępu kosztuje 250 jenów.
Kiedy wyszliśmy z ogrodu botanicznego okazało się, że na zewnątrz trwa oberwanie chmury, leje jak z cebra, z nieba lecą psy, koty, żaby i cokolwiek innego co wpadło pogodzie pod rękę…. No to potruchtaliśmy z powrotem na stację metra i pojechaliśmy do dzielnicy Kanda, żeby w ten zimny mokry dzień pokrzepić się michą gorącego bulionu z makaronem!
Niestety, do naszego wybranego baru była spora kolejka, a nie chciało nam się marznąć w deszczu więc znaleźliśmy inne miejsce, a mianowicie knajpkę z rybnymi bulionami 炭火焼濃厚中華そば 海富道(しーふーどう). Bazą zupy jest dość gęsty bulion ugotowany na konkretnym gatunku ryb lub owoców morza – do wyboru jest makrela, łosoś, krewetki, sardynki lub kalmar, dodatki są już klasyczne dla ramenu: wieprzowina duszona, cebulka, nori. Smaki nie dla każdego, nam pasowało, chociaż nie byłby to mój codzienny wybór.
A po obiedzie poszliśmy na kawę/kakao i ciacha do uroczej kawiarenki tuż przy stacji Kanda Coffee-en Kanda Kitaguchi. Ciastka zapowiadały się pysznie, ale moją uwagę przykuł tost obficie oprószony cynamonem, podany z bitą śmietaną. I to był strzał w dziesiątkę! Do takiego deseru japoński wato-chleb nadaje się idealnie! *^V^*
Potem ze stacji Kanda przejechaliśmy 3 stacje do naszej dzielnicy Shinbashi i w deszczu potuptaliśmy do hotelu, żeby odpocząć przed kolacją i rozwiesić ubrania i buty do suszenia. Kolację znowu kupiliśmy w sklepie spożywczym, tym razem zrobiłam zdjęcia. Na górze kolacja Roberta – kotlet schabowy, kotlet mielony z ryby, ryż z warzywami, ogórki z dressingiem. Poniżej moja kolacja – mały zestaw sushi, sałatka z glonów wakame z ugotowaną ośmiornicą w octowej zalewie, herbata, jogurt wypiłam później. Fasolki edamame zjedliśmy wspólnie. Takie dania gotowe mają przeważnie na opakowaniu nalepkę z instrukcją, jak je podgrzać w mikrofali (ile czasu w jakiej mocy).
Taka to była nasza deszczowa niedziela.