W sobotę po śniadaniu poszliśmy na wycieczkę do Parku Niedźwiedzi. (Widzicie śniadanie w stylu pół-niejapońskim?… *^W^* Jajecznica z przegrzebkami i szparagami. I kiełbaski smażone z pak choi i grzybami shimeji, całkiem smaczne! Oczywiście do tego była miska ryżu, nie chlebek z masłem. Na deser jogurt ze świeżymi owocami.)
Za 2800 jenów mamy następujące atrakcje: wjazd i zjazd kolejką linową, oglądanie dorosłych niedźwiedzi i małych niedźwiadków, woliera w wiewiórkami, wyścig kaczek, taras widokowy, muzeum niedźwiedzia i wioska Ainów, ludu natywnego dla terenów Hokkaido.
Ze wszystkich tych rozrywek moim zdaniem warte pieniędzy były: kolejka linowa i taras widokowy… Wyścig kaczek okazał się hazardem na małą skalę z obstawianiem zwycięzcy. Wiewiórki umieszczone w dwóch małych klatkach spały gdzieś w głębi i nie było ich widać, pokazał się tylko myszoskoczek w niewielkiej dodatkowej klateczce. To był duży kontrast z wolierą dla wiewiórek w parku Inokashira, która obejmowała spory kawał parku z lasem, strumykiem, ścieżkami dla zwiedzających.
Wioska Ainów składała się z trzech domków. W jednym były puste ściany i tylko palenisko na środku. W drugim trochę przedmiotów codziennego użytku bez jakichkolwiek opisów, i to była ciekawa część skansenu. Trzecia chata była zamknięta, do oglądania tylko z zewnątrz.
Natomiast co do niedźwiedzi… Zostały podzielone na wybieg dla małych misiów, wybieg dla samic i wybieg dla samców. Wszystkie te przestrzenie były odlane z betonu z nielicznymi drabinkami z drewna do zabawy. Było też coś co zostało nazwane “ludzką klatką” – tunel z betonu i grubego szkła z szufladami przez które można było podawać misiom kulki karmy (do kupienia w automatach).
Wszystko to zostawiło we mnie uczucie niesmaku i smutku… Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem hipokrytką bo przecież jem mięso. Owszem, jem, ale jestem przeciwna trzymaniu zwierząt dla rozrywki (dlatego nie znoszę cyrku i tresowanych zwierząt), a tu zobaczyłam niedźwiedzie trzymane na gołym betonie, bez jednego drzewa czy krzaczka na wybiegu, którym turyści machają przez szybę torebką z karmą, żeby podeszły bliżej i żeby sobie z nimi zrobić zdjęcie… Co więcej, na wybieg z małymi misiami można było wejść i zrobić sobie zdjęcie z misiem, obsługa łapała wtedy mały futrzaczki które przerażone starały się uciekać albo schować…
Pojechałam na górę bo byłam zainteresowana częścią wystawy o kulturze Ainów, i niestety niewiele się dowiedziałam bo prawie nic nie było. Czy polecam Park Niedźwiedzi? Zdecydowanie nie, można lepiej wydać prawie 3000 jenów…
Do końca dnia już nic ciekawego nie robiliśmy. Poza odpoczywaniem, kąpielami i zjedzeniem kolacji, oczywiście! ^^*~~
To był już nasz ostatni dzień w Noboribetsu i w ogóle na Hokkaido. Następnego dnia po śniadaniu wymeldowaliśmy się z hotelu i wróciliśmy na główną wyspę, do miejscowości Sendai.