W środę wybraliśmy się najpierw do dzielnicy Sangenjaya ponieważ Robert chciał zrobić zdjęcia lokacji gry Persona 5. Tak wygląda wyjście ze stacji na budynek Carrot Tower.
Okolice stacji to oczywiście domy handlowe i uliczki ze sklepikami i barami.
Stamtąd przejechaliśmy do dzielnicy Futakotamagawa, miejsce dla nas sentymentalne bo w 2016 roku mieszkaliśmy tam przez miesiąc. *^-^*~~~ Najpierw udaliśmy się na zakupy do centrum handlowego po coś na ząb. Na stacji Futakotamagawa znajduje się wielopiętrowy dom towarowy w którego piwnicy (jak to często w japońskich centrach handlowych bywa) usytuowano sklep spożywczy Tokyu Store (zwany niegdyś przez nas “sklepem dwudziestopięciogodzinnym” ponieważ był otwarty do 25-tej!… *^W^* Teraz już tylko do 24:00.). A obok niego jest coś, co miłośników jedzenia przyprawi o palpitację serca i wzmożoną pracę ślinianek – Tokyu Food Show!!! To pojedyncze stoiska z najróżniejszymi gotowymi potrawami – rybki, mięso, sałatki, makarony, słodycze, desery!…
Nakupiliśmy tego trochę i udaliśmy się na piknik nad rzekę Tama, która płynie tuż obok stacji. Niestety, miejsce w parku nad rzeką w którym kiedyś piknikowaliśmy było niedostępne ponieważ trwała tam jakaś budowa… A sama rzeka miała niski poziom wody i bardziej przypominała wąski strumyk, trudno było dostać się bliżej wody, więc poszliśmy kawałek w bok do stacji i wzorem innych Tokijczyków poszukaliśmy kawałka cienia.
Znaleźliśmy sobie miejsce okolone wysokimi krzakami, rozłożyliśmy niebieską matę piknikową a na niej nasze zdobycze lunchowe. *^v^* Mieliśmy smażonego kurczaka, klopsika z wieprzowiny i korzenia łopianu. Sałatkę z ośmiornicy z kukurydzą, sałatkę z ryby z fasolką, sałatkę z pieczonej wołowiny z ziemniakami, sałatkę z różnorakiej zieleniny, do tego piwo, a na deser kupiliśmy chipsy ze słodkiego ziemniaka, i to wszystko było ABSOLUTNIE PRZEPYSZNE!!!
Po południu pojechaliśmy jeszcze na moment do dzielnicy Shibuya, która okazała się przepełniona turystami z zagranicy, czyli jak widać sytuacja po-covidowa w Japonii wróciła do przedpandemicznej normy. Spędziliśmy tam najmniej czasu jak tylko było to konieczne i wróciliśmy do hotelu.
Kolację też kupiliśmy w Tokyo Food Show, na stacji Shibuya, a zjedliśmy w hotelu.
Podoba mi się to miasto, no i jedzonko jak zawsze bardzo ciekawe, urozmaicone :).
PS. Wpisy “japońskie” pokazują mi się na liście czytelniczej z jakimś przedziwnym opóźnieniem, ten wyskoczył mi dopiero 12 czerwca!!!
Ach, nie! To nie Ty jesteś spóźniona, to ja nadrabiam końcowe wpisy już z domu… Ale wrzucam je datując odpowiednio, żeby potem był porządek na blogu, jak się potem szuka co robiliśmy danego dnia albo gdzie byliśmy wtedy i wtedy, to wszystko widać. *^V^*~~~ Jeszcze dwa dni będą, czekam aż maż zrobi filmy.
Co do tego jedzenia, to koleżanka podesłała mi link do japońskiej książki, w której jest pełno takich sałatek jak w Tokyu Food Show, tylko już nie zdążyłam pojechać po nią do księgarni… Następnym razem! ^^*~~