Ikebukuro

No proszę, człowiek jest sobie na wakacjach, a tu znienacka dostaje wyróżnienie blogowe! *^v^*

Sorbet uhonorowała mnie Sunshine Award, za którą bardzo dziękuję. ~^^~ Nie mam niestety czasu przyznawać tego wyróżnienia kolejnym blogom, bo cały czas jestem w biegu, ale mogę napisać, co czyni mnie szczęśliwą – to, że jestem w Japonii i zostało mi jeszcze bardzo dużo dni do końca naszych wakacji tutaj!!!

A całkiem przypadkiem właśnie dzisiaj wybraliśmy się na wycieczkę do Sunshine City. ~^^~

Echa komentarzy:

Jadziu, nie tylko oglądałam babską gazetę, ale też mam jedną, bo kupiłam ją dla pasiastej torby dołączonej jako gratis (jestem pies na gazetowe dodatki…). ~^^~  To akurat coś na kształt naszego “Avanti”, czyli reklamy ubrań z konkretnych sklepów, porady kosmetyczne, itp, ale w grubszej rozbudowanej wersji. No i u nas są chyba dwie takie gazety na rynku, a tutaj kilka, a dodatkowo jest cała pula gazet, które są katalogami jednej konkretnej marki ubrań i dodatków na dany sezon, a z owym katalogiem dostajemy np.: torbę lub kosmetyczkę. Są też gazetki tylko o makijażu. A to tylko segment nastolatek, bo dla pań nieco doroślejszych są miesięczniki jak Vogue i tym podobne. Wszystkie są pełne reklam, bo tutaj nic innego się nie robi, tylko zakupy, a Japończyk – młodszy czy starszy, zawsze musi być modny, więc musi wiedzieć co aktualnie jest na topie! ~^^~

Karolko, tak, to są miesięczniki. ~^^~ Jest ich na japońskim rynku wydawniczym około 30 (takich skierowanych do nastolatek, bo osobną kategorię stanowią poważniejsze magazyny dla pań, takie jak Vogue czy Elle). A 100 jenów to 3,5 zł (stąd pisałam o sklepach “wszystko za 3,5 zł” czyli za 100 jenów ^^, chociaż w zasadzie to jest 105 jenów, bo dochodzi 5-jenowy podatek.)

Zulko, o pachinko jeszcze napiszę, postaram się zajrzeć do takiego salonu i zrobić zdjęcie, ale grać tam nie będę, ogłuchłabym po 5 sekundach, jak oni to wytrzymują?…

Pinupcandy, jedzenie, o którym piszę, to najtańsze uliczne posiłki, i rzeczywiście to co u nas w Polsce w zadętych japońskich restauracjach kosztuje majątek, tutaj jest bardzo tanie, bo to codzienne obiady salarymenów za kilka groszy. Co do wyglądu Japonek – niedbale wyglądają mori girls, czyli takie miłośniczki mody romantyczno-ekologicznej, natomiast prawdziwe modnisie są naprawdę dopracowane do ostatniej kreseczki na powiece i gumy przytrzymującej buty, żeby nie klapały (napiszę o tym więcej *^v^*).

Tajemniczy Wujku, Z., zamierzamy. *^v^* Sprawdziliśmy już ceny i znaleźliśmy uliczkę z tymi hotelikami w dzielnicy Shibuya, ale na Shinjuku na pewno też są, sami jesteśmy bardzo ciekawi tej wizyty. ^^

***

Dzisiejsze zwiedzanie rozpoczęliśmy od podróży tokijskim metrem (to coś innego niż linie kolejki JR którymi do tej pory jeździliśmy po mieście), bo od metra było nam bliżej do pierwszego punktu zwiedzania – Katedry Św. Marii w Sekiguchi. Nieczęsto widuje się tutaj chrześcijańskie budowle sakralne, a ta jest wyjątkowo interesująca. Została zaprojektowana w 1964 roku przez Kenzo Tange i jest naprawdę niesamowita, oparta na planie krzyża, z zewnątrz wygląda niczym wielki żaglowiec, a w środku – jak ogromna industrialna pieczara. (nie mogłam robić zdjęć w środku, mój aparat nie dawał rady bez flesza, a w ogóle nie było wolno)

Rozczulają mnie japońskie piktogramy – to jest przystanek autobusowy:

To samochód firmy kurierskiej:

A to znak, że nie wolno na ulicy palić pana papierosa. ^^

Zwiedzanie dzielnicy Ikebukuro zaczęliśmy od Neko Cafe – to idea zupełnie obca w Polsce, a tutaj często spotykana.

Nasza kawiarenka nazywała się Nekorobi i mieściła się na trzecim piętrze kamienicy. Weszliśmy do niej bez butów (zostawiamy na półce przed wejściem), następnie umyliśmy ręce w łazieneczce, dostaliśmy paczkę przekąsek i… mogliśmy już przez godzinę głaskać 12 kotów, które chodziły swobodnie po całym pokoju wyłożonymi dywanami i poduchami.  ~^^~

Na miejscu stał automat z zimnymi i ciepłymi napojami i koszyk z ciastkami (za darmo dla klientów), dostępne też były gry telewizyjne, ale kto by się zajmował graniem, skoro dookoła było tyle puchatych zabawek do wygłaskania! *^v^*

Koty szybko zainteresowały się moim sweterkiem, widocznie było w nim dużo Ryśkowej sierści. ~^^~

Po godzinnym głaskaniu kotów zrobiliśmy się głodni, tak więc udaliśmy się na poszukiwanie pysznego jedzonka, i oczywiście nie trzeba było długo szukać, bo po przejściu kilku ulic znaleźliśmy bar automatowy (o jakim pisałam już przy okazji pobytu na Akihabarze).

Wybraliśmy podobne dania: na dole michy ryż wymieszany z sosem sojowym i jajkiem, na wierzchu mięsko i duszona cebulka, na to porcja marynowanego siekanego imbiru i ostry japoński pieprz kolorowy. Woda i/lub zielona herbata za darmo w dowolnej ilości.

A po obiedzie zaczęło padać,

więc wybraliśmy zwiedzanie czteropiętrowego showroomu Toyoty. Mój faworyt – model miejski. ~^^~

Robert gustował w dużych terenowych. ^^

Można też było pojeździć sobie na różnych symulatorach, m.in. ze specjalnym systemem wspomagania jazdy w Priusie.

Po atrakcjach samochodowych wybraliśmy się do słynnego i modnego wieżowca handlowego Sunshine City,

gdzie z 60 piętra można obejrzeć panoramę miasta albo odwiedzić sklep sprzedający wyłącznie produkty z logo Hello Kitty! *^v^* (albo któryś z miliona innych sklepów z czymkolwiek sobie można zamarzyć ^^)

ale my wybraliśmy NamjaTown, czyli ogromną położoną na dwóch piętrach gralnio-bawialnio-jadłodajnię, stworzoną w 1996 roku przez Namco, producenta gier video. Można tu m.in. spróbować miliona dziwacznych smaków lodów (jedliśmy lody tulipanowe, yuzu, słonecznikowe i o smaku węgla ^^),

pograć na najróżniejszych automatach,

skorzystać z różnych dziwnych atrakcji nic nam nie mówiących (bo większość jest po japońsku…), ale można też iść do “uliczki” pełnej stoisk z różnymi pierożkami gyoza – pyyyyyyycha!!! *^v^* (porcje za około 12 do 35 zł, w zależności od wielkości i rodzaju)

Na koniec dnia jeszcze trochę widoków z ulic Ikebukuro.

6 thoughts on “Ikebukuro

  1. Na zdjęciach z kociej kawiarni zauważyłem, że na szyjach nosicie coś jakby identyfikatory. Co to takiego?

  2. A przy okazji panoramy miasta, macie zamiar udać się na Ferris Wheel? Zawsze wyglądały dla mnie bardzo zachęcająco :).

    I ta pani na ostatnim zdjęciu ma genialny strój 😀

  3. O kurcze miejsce do głaskania kotów mnie rozwaliło:)A jeszcze bardziej lody o smaku węgla:)

  4. Ja chcę kociarnię we Wrocławiu. TUP!

    Mój mężczyzna jest bardzo uczulony na koty, więc nie możemy mieć sierściucha w domu, a tak to bym miała chociaż namiastkę…
    Na pewno byłabym częstym gościem!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *