W komentarzu padło pytanie o “normalne śniadania typu owsianka czy bułka z twarożkiem”. Zdziwiłam się, bo przecież norma to pojęcie bardzo subiektywne i coś innego będzie normą dla Polaka, Włocha, Sudańczyka, Hindusa, Koreańczyka. Dla Japończyków kulka z ryżu z nadzieniem rybnym lub ze śliwką marynowaną to właśnie jest normalne śniadanie i prezentuje sobą całą gamę smaków, tekstur, aromatów. *^o^* Chleb jest wynalazkiem zagranicznym i szczerze mówiąc nie mają tutaj smacznego chleba… Owszem, potrafią zrobić cudowne słodkie bułeczki z najróżniejszymi kremami, owocami, itd, ale japoński chleb codzienny, jeśli już takowy jadają, to biała wata z całkowicie odciętą skórką, z pastą jajeczną, szynką lub kotletem schabowym, ewentualnie z bitą śmietaną i owocami. Jogurty istnieją – naturalne, waniliowe, owocowe, za to białego sera nie ma, zapomnijcie o twarożku ze szczypiorkiem i rzodkiewką na śniadanie. Może da się gdzieś kupić włoską ricottę, ale to nie będzie to samo co znamy i lubimy w Polsce. A tak w ogóle, jadąc gdzieś na wakacje chcemy chyba poznać daną kulturę również kulinarnie, a nie jeść “parówki jak u babci Zosi”, prawda? *^v^* Przynajmniej takie jest nasze podejście.
Podczas naszych japońskich wakacji zawsze jest taki moment, kiedy jedziemy na Nakano Broadway. Pogoda zaczęła się zmieniać, od wczorajszego popołudnia mocno wiało i zapowiadali deszcz, więc zaplanowaliśmy spędzić sobotę w centrum handlowym pod dachem. Koniec końców wciąż było ciepło i słonecznie, ale strasznie wietrznie, więc planów nie zmieniliśmy.
Znacie już to miejsce z naszych poprzednich wpisów i nie bardzo mam tu coś nowego do dodania poza tym, że dzięki naszej koleżance mieszkającej w Tokio odkryliśmy sklep z używanymi kimonami, yukatami, akcesoriami i rolkami materiałów, z których się takowe szyje. Nie omieszkałam zrobić drobnych zakupów! *^v^* Wypatrzyłam mianowicie rolkę ręcznie tkanego jedwabiu w pięknym granatowym kolorze, do tego wygrzebałam kilka drobiazgów.
Na pierwszym piętrze Nakano Broadway znaleźliśmy restaurację wegetariańską, nie pamiętam, żeby tu była cztery lata temu. *^v^*
Obiad zjedliśmy w jednej z naszych ulubionych sieciówek Tempura Tendon Tenya i skorzystałam z okazji spróbowania sezonowej specjalności – miniaturowych kalmarów (Hotaru Ika) z dressingiem z pastą miso. *^0^*~~~
Po obiedzie pojechaliśmy na stację Ochanomizu. Jadąc pociągiem mijaliśmy na przykład miejsce do łowienia ryb!
Tam usiedliśmy w kawiarni na kawę i chwilę odpoczynku przed powrotem do hotelu. Na zdjęciu macie klasyczny japoński deser – kanapki z wacianego chleba z bitą śmietaną i krojonymi owocami. *^-^*~~~
Kolację kupiliśmy w sklepie spożywczym, a na deser zjadłam jabłuszko. Całe 3 zł dałam za nie, za jedną sztukę. *^W^*~~~
A po kolacji rozpakowaliśmy grę planszową, którą kupili nasi znajomi. To e-sugoroku, typ gry na zasadzie chińczyka tylko z obrazkami w stylu Ukiyo-e. Wojtek ograł nas do cna! ^^*~~
Taka była nasza sobota, a niedziela miała być deszczowa…
Moim zdaniem wszystko zależy od kontekstu, w którym się znajdziemy. Śniadanie Babci Zosi najlepiej smakuje zrobione u babci, przez babcie. Jadąc do Grecji czy Japonii czy do Indii będziemy w innym kontekście, który raczej celowo wybraliśmy. Nie mówię tutaj o emigracji i tęsknocie za „domem”.
Uważam również, że ludzi w końcu stać na podróżowanie i poznawanie innych ludzi czy kultur. Dzięki temu mamy lepszą perspektywę, ogładę czy pozytywny bagaż doświadczeń.
Bardzo ciekawa jestem japońskiego śniadania, nie powiem czasami robię sobie ryż z natto, razem z zupą miso. Czasami robię sobie nawet i polską jajecznicę, zdarza się, że robię Musakę ale w niej jestem kiepska.
Chętnie pogrzebałabym 😉 w takim lumpie japońskim, oj bardzo!
Pozdrawiam Was ciepło!
Masz rację, często to co jemy za granicą przywiezione do domu smakuje inaczej, traci kontekst i trochę otoczki, która jest częścią całego doświadczenia związanego z danym miejscem. A i nasze dania nie będą miały tego uroku co we własnym domu, bo składniki są inne, warzywa uprawiane w innej ziemi, niedostępność niektórych przypraw. Jednak najfajniej jest jeść to co oferuje lokalna kuchnia! *^V^*
Teraz przez kilka dni będziemy poza Tokyo, na Hokkaido, i będziemy jeść ultra japońskie posiłki w tradycyjnych hotelach, będzie co fotografować! *^O^*~~~
A do lumpeksu z normalnymi ciuchami też się wybieramy, jak zawsze mam nadzieję na łupy! ^^*~~
Z wielką przyjemnością wróciłam do Waszych relacji z Japonii. Wszystko tam jest takie inne niż u nas, ale ma swój koloryt i smak. Bardzo się cieszę, że tak dokładnie to opisujesz.
Co do “normalnego śniadania” czy w ogóle “normalnego” jedzenia, to chyba chodzi o to w podróżowaniu, żeby spróbować czego innego. Po co jechać do Japonii i szukać owsianki? 😉 Uważam, że lokalne jedzenie jest ogromną wartością dodaną do wszelkich podróży, choćby ich głównym celem było coś zupełnie innego.
Do lumpa z kimonami też bym się wybrała, jeśli można tam kupić TAKI jedwab 😀
Bardzo mi miło! *^-^*~~~
Też tak uważam, “do what the natives do and eat what the natives eat”, to część doświadczenia bycia w danym miejscu i korzysta się z lokalnych pyszności, których u nas często nie znajdziemy.
To już wiadomo, po co mi ta druga 23 kilowa walizka, na materiały właśnie, na książki, na bardzo przydatne pierdółki ze stujenówki i na jedzenie, które da się przewieźć… *^O^*~~~~