We wtorkowy poranek pożegnaliśmy hotel Bespoke (bez żalu…) oraz Osakę w ogóle, i wyruszyliśmy shinkansenem w drogę powrotną do Tokio z przystankiem na półwyspie Izu. Osaka zrobiła na nas jak najlepsze wrażenie. W zeszłym roku spędziliśmy w niej tylko jedno popołudnie, które poświęciliśmy na odwiedzenie świetnego akwarium. Tym razem zarezerwowaliśmy sobie na Osakę trzy dni i nie wystarczyło nam czasu na wszystko, co z góry zaplanowaliśmy zobaczyć oraz na to, co wpadało nam do planu wycieczki na bieżąco! Czujemy niedosyt, Osaka jest ciekawym miastem i z przyjemnością tu kiedyś wrócimy, żeby zobaczyć i doświadczyć więcej. ????
Lecz cóż, plan wakacji ma swoje prawa i 20-go sierpnia mknęliśmy już w kierunku chyba najbardziej wyczekiwanego przystanku podróży – hotelu z gorącymi źródłami na półwyspie Izu. ????♨️ Do pociągu kupiliśmy eki-ben czyli specjalny lunch stacjowy! (lepiej wyglądał niż smakował… ????)
Od drugiego wyjazdu do Japonii staramy się zawsze spędzić kilka dni w onsenie, (gdzie zawsze bierzemy pokój w stylu japońskim), gdyż Robert jest wielkim miłośnikiem pławienia się w gorących źródłach, a dodatkowo zawsze wykupujemy opcję half-board, czyli śniadania i obiadokolacje. Osoby śledzące nasze poprzednie wakacje pewnie pamiętają, że nie jest to zwyczajne jedzenie, a często super elegancko podane (jak w Nikko) albo w formie bufetu jedz-ile-chcesz lokalne sezonowe potrawy, które mogą zaspokoić nawet najwybredniejsze podniebienia. Tak naprawdę, nie widzieliśmy jeszcze takiego wyżywienia na NAPRAWDĘ wysokim poziomie, bo po prostu na tego typu hotel nas nie stać. Ale i tak zachwycało nas to, czego próbowaliśmy w poprzednich latach w onsenach. Tym razem szukaliśmy hotelu po drodze do Tokio, bo niestety nasz siedmiodniowy JR Pass kończył ważność 20-go sierpnia i 23-go za pociąg z miejscowości z gorącymi źródłami do Tokio musieliśmy już dodatkowo zapłacić za bilety. Nie chcieliśmy więc, żeby ten ostatni odcinek drogi był długi, bo dużo by kosztował. Wybór padł na półwysep Izu i właśnie tam szukaliśmy fajnego hotelu. Jednym z nich był Ohito w miejscowości Ohito, i na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniał, ale…
Dysponował pokojami z takim opisem: “Japanese-Style Room with Open Air-Bath and Mt. Fuji View”!… ???? I co więcej, trafiliśmy na agoda.com (zawsze korzystamy z tego serwisu przy robieniu rezerwacji hotelowej) na taką ofertę cenową (chyba za pół ceny!), która pozwoliła nam ten pokój zarezerwować!!! No i do hotelu Ohito pojechaliśmy.
Kiedy wyszliśmy ze stacji, okazało się, że jest darmowy busik, który wozi gości hotelowych. Wprawdzie nie zmieściliśmy się do niego z pierwszą turą, ale pan kierowca obiecał, że za chwilę po nas wróci i rzeczywiście niebawem był z powrotem i wiózł nas krętymi uliczkami pod górę i pod górę do hotelu. Dobrze, że zorientowaliśmy się, że jest ten transfer samochodowy, bo na piechotę to może nie było daleko, ale z bagażami bardzo pod górę…. ><
Odstaliśmy swoje w kolejce do recepcji, zameldowaliśmy się i poszliśmy do pokoju. A w pokoju – takie widoki!!! *^V^*
Od razu skorzystaliśmy z kąpieli na balkonie, no bo kto by nie skorzystał! *^O^* Potem wypiliśmy herbatę i zimne piwo, i podziwialiśmy widok na góry i miasto. Nasz hotel ma kilka takich pokoi z wanną z gorącymi źródłami na balkonach, oprócz tego oczywiście mnóstwo innych pokoi, dużą łaźnię dla gości, basen, karaoke, ping ponga, automaty do gier, i co więcej to jeszcze zobaczymy. ^^
Kolację podano w wielkiej sali w formie szwedzkiego bufetu. I tu niestety nastąpiło pewne rozczarowanie… jedzenie okazało się być średniej jakości.
Owszem, wybór niby wielki, ale ze smakiem problem. Tempura zimna i sflaczała, duszone mięsa “stołówkowe” jak określił Robert (ja nie próbowałam), zupa miso cienka (i trzy razy sięgałam, zanim trafiłam na czystą domytą miseczkę…), sushi i sashimi bez wodotrysków. Naprawdę pyszne były kiszonki (ale przecież tutaj ich nie robią, tylko kupują u dostawców), bardzo dobre marynowane malutkie rybki, duży wybór alkoholi bez ograniczeń, świeże owoce i lody na deser. Ale pierwsze wrażenie takie sobie, jak dotąd to najsłabsze jedzenie w hotelu z onsenem, na jakie trafiliśmy, niestety wciąż nikt nie pobił malutkiego hoteliku Nikko Tokanso! Ale może to właśnie o to chodziło, że tam był mały ryokan na kilkunastu gości, a tu jest wielki kombinat. Jednak, w zeszłym roku mieszkaliśmy w podobnej klasy hotelu w Shimobe i jedzenie było bardzo dobre, świeżo przygotowane i jak człowiek szedł wzdłuż stołów i patrzył na pojemniki z daniami, to miał ochotę próbować wszystkiego! Zobaczymy, jakie będzie jutrzejsze śniadanie.
Na koniec dnia kąpaliśmy się jeszcze na naszym balkonie i przygotowywaliśmy się duchowo na zaplanowane nicnierobienie następnego dnia! *^V^*
To ostatnie zdjęcie bardzo zmysłowe!
Będzie więcej wanny na balkonie w kolejnym wpisie, mąż zrobił film!… *^V^*~~~
Jedzonko wazne ale pal szesc skoro taka egzotyczna, intymna kapiel z pieknym widokiem jest zgodna z oferta! wspanialy fragment wakacji 🙂 czy woda do kapieli jest z ujecia goracego zrodla czy zwykla z wodociagu?
Woda w prysznicu jest z wodociągu, natomiast woda w wannie jest prowadzona z gorącego źródła gdzieś tu w górach, ma inny zapach (chociaż nie jest mocno siarkowa, natomiast widać osady na podłodze i wannie, jakieś minerały zawiera) i jest trochę inna w dotyku.
No, przyznaję, że ta wanna rekompensuje nieco poziom jedzenia, inaczej byłabym obrażona! ^^
Czy te “stacyjne” pudełka po lunchu nadają się do ponownego użytku? Bo nawet jeśli jedzenie takie sobie, to przynajmniej ładny pojemnik został 🙂
Pokój w hotelu Ohito i ten widok są warte każdej ceny 🙂
Tak myślałam, ale nie, są z lekkiej pianki, nie z listewek drewnianych. ????