“Gdzie są wszyscy?…” (minna wa doko desuka?) zadaliśmy sobie pytanie w poniedziałek po wyjściu z hotelu. Na ulicach Kandy pustki, tylko powietrze drży w prażącym słońcu niczym w klasycznych amerykańskich westernach… A potem przypomnieliśmy sobie, że dziś zaczął się świąteczny tydzień, od środy do piątku trwa Święto Zmarłych Obon, podczas którego Japończycy wracają do rodzinnych miejscowości i odwiedzają groby przodków, a więc już od soboty, a dzisiaj w szczególności ci co mieli wyjechać z Tokio – wyjechali.
Biura pozamykane, więc na Kandzie w części biznesowej pustki. Śniadanie kupiliśmy w Lawsonie – ja zjadłam limitowaną edycję onigiri, poleconą mi przez znajomą, a Robert swoją ulubioną kulę ryżową z dodatkami i smażoną rybkę. *^v^*
Bo najwyraźniej Japończyki wyruszające na Obon przed wsiądnięciem w shinkanseny wykupiły wszystkie te onigiri, i w dwóch Lawsonach był w sumie tylko jeden! Dobra, zobaczymy jutro…
Kiedy przejechaliśmy jedną stację linii Yamanote na Akihabarę zrozumieliśmy, że ci co zostali w Tokio też właśnie tam się udali – do sklepów ze sprzętem elektronicznym nowym i używanym, i wszelakimi dobrami związanymi z anime i mangą!
No dobra, żartuję, byli tam przede wszystkim chińscy i wszelacy inni turyści, Japończyków niewiele jak na to miejsce bo tak 2/3 Japończyków do 1/3 turystów. Sami też pogrzebaliśmy wśród figurek i używanego sprzętu elektronicznego, a skończyło się na dwóch figurkach i innych drobnych zakupach. W celu odsapnięcia i ochłodzenia się zajrzeliśmy do Tully’s Coffee. *^o^*
Od co najmniej zeszłego wyjazdu, a chyba dłużej już (bo pierwszą część Saekano oglądałem w styczniu 2017) poluję na (sensownie wycenioną) figurkę Kasumigaoki Utahy. Zwykle kupuję figurki second hand. Mam się za anime otaku ale jednak bez przesady. Nowe potrafią kosztować mana albo i kilka manów (~350 – 1000PLN) i lepiej nawet. Natomiast po jakimś czasie schodzą na rynek wtórny i wtedy ich ceny spadają kilkukrotnie. Prostsze zdarza się upolować nawet za kilkaset jenów, ewentualnie kilka tysięcy. A że są to bardzo często figurki w pudełkach które nawet nie zostały otwarte (bo prawdziwy otaku kupuje trzy: jedną na półkę do podziwiania, jedną na wymianę i jedną do kolekcji i tych dwóch ostatnich się nie otwiera) to tylko trzeba się wykazać cierpliwością. No i wykazuję się, ale tym trudniej było że Saekano o ile jest świetnym anime i całkiem popularnym, o tyle figurek zeń jest dość mało, w zasadzie kilka wzorów jedynie, i jest mimo wszystko dość świeże, więc figurki trzymają cenę. W zasadzie ten model co chciałem od dwóch lat kosztuje wszędzie tyle samo. Aż tu w jednym sklepie moja małżonka przede mną jeszcze wypatrzyła nie otwieraną Utahę i to za rewelacyjną cenę! I jeszcze w towarzystwie Megumi i Eriri, ale jednak postanowiłem się powstrzymać i nabyłem tylko Utahę. Ale jakże się cieszę! A obok znalazła żona jeszcze Surugę z Bakemonogatarii. Nie mieliśmy jej w kolekcji, figurka śliczna, nie otwierana i kosztowała… 800 jenów! No to grzech nie brać.
Na lunch wstąpiliśmy znowu do Hakata Furyu – wiem, dwa dni temu jedliśmy ten sam ramen, ale po pierwsze – był pyszny, po drugie – dziś spróbowaliśmy wersji z dodatkiem oleju z palonym czosnkiem (nie za bardzo zauważyliśmy różnicę, ale ramen wciąż świetny!!!), a po trzecie, nie chciało nam się szukać czegoś innego, upał wcale nie zelżał i byliśmy zmęczeni i cali mokrzy. W ogóle jestem zadziwiona, że jeszcze nie mamy ogromnego kataru – od kilku dni jest to samo: wychodzimy z hotelu (upał 35 stopni, odczuwalna 39) i docieramy do konbini (w konbini lodowaty nawiew z klimatyzacji), potem wychodzimy na ulicę i idziemy na stację (słońce, 35 stopni), wsiadamy do pociągu (zimny nawiew z klimy), wysiadamy z pociągu i dochodzimy do jakiegoś miejsca, które będziemy zwiedzać (upał 35 stopni, a potem lodowaty nawiew z klimatyzacji), i tak w kółko.
Na koniec dnia jeszcze tylko wstąpiliśmy do Mode Off, gdzie trafiliśmy na wielką wyprzedaż yukat, kimon i haori! *^O^* Kupiłam sobie bawełnianą yukatę w motyw chryzantem (planuję użyć tego materiału na uszycie sukienki czy czegoś innego), a Robert wybrał sobie haori, które wygląda na jedwabne (ewentualnie sztuczny jedwab) i jeszcze nie wie, czy będzie je nosił czy też wykorzysta materiał na coś innego.
Wróciliśmy do hotelu i zaczęliśmy z niepokojem przeplanowywać naszą wycieczkę do Hiroszimy, gdzie jedziemy 14 sierpnia. Niestety, również tego dnia zamierza tam dotrzeć wyjątkowo silny tajfun nr 10, który idzie od południa i jutro walnie w Japonię od południowego wschodu. A 15-go sierpnia, kiedy zdecydowaliśmy się wybrać na wyspę Miyajima, tajfun ma zamiar zawisnąć nad Hiroszimą właśnie… Na ten dzień zaczęliśmy szukać atrakcji pod dachem, bo na spacery po wyspie raczej nie było szans, Może uda się to 16 sierpnia, kiedy tajfun przesunie się bardziej na północ, ale o tym przekonamy się na miejscu.
Trza było pomyśleć wcześniej. Uciec na północny wschód. Mamy JR Passy, dało by się zrobić. Ale… nie pomyśleliśmy o tym na czas (czyli dwa dni temu) i już się nie da wycofać rezerwacji hotelu. No i trudno, będzie Hiroshima w tajfunie!
A czy w oficjalne swieta panstwowe (lub moze zwyczajowe/religjne tez?) sklepy sa zawsze otwarte? I knajpki? Znaczace miejsca do zwiedzania? W biznesowej czesci to nie, wiadomo nie ma ruchu ale w miejscach atrakcyjnych turystycznie i takich np uliczkach handlowych, ktore juz byly tu opisywane czy jest handel i ruch? Probowalam cos w sieci znalezc ale tak na szybko to nie ma informacji natomiast wyczytalam, ze tych swiat i dni wolnych to jest calkiem sporo.
A tak na marginesie to zazdrosnie patrze 🙂 na zdobycze z SH, nie masz to jak to upolowane skarby za drobna kase…
Cyklon nie odpuscil, chyba strasznie leje u Was dzisiaj.
Różnie bywa z tymi sklepami. Od poniedziałku widzimy pozamykane bary i małe sklepy, niektóre będą nawet nieczynne przez kilka dni. Ale duże centra handlowe działają, konbini też są pootwierane, 24 godziny na dobę zawsze. W Dzień Morza dwa lata tamu kolega pracujący w biurze miał wolny dzień, ale kiedy pojechaliśmy razem nad morze to działały tam sklepiki, knajpki. Myślę, że też dużo zależy od właścicieli takich najmniejszych jednoosobowych biznesów, jeśli np.: nie jadą do rodzin na Obon, to najpewniej otworzą swój sklepich albo bar. A jak widziałaś, na Akibie ruch był w zasadzie taki sam jak w dzień nieświąteczny.
Bardzo lubię buszować w japońskich second hand shopach bo towar jest trochę inny niż u nas (choć w zeszłym roku kupiłam kieckę z Zary! ^^*~~), ale trzeba też dobrze trafić, bo w niektórych są znoszone szmaty – SZMATY! – z amerykańskimi metkami, za bardzo dużo pieniędzy…
Teraz jest u nas 16:00, do 14:00 było tylko zachmurzenie, nawet śniadanie zjedliśmy nad rzeką, potem lunęło, potem było 30 minut bez deszczu i od 15:30 znowu leje, i tak pewnie będzie do nocy. Potem tajfun przesunie się na północ i jutro powinno się rozpogodzić. *^v^*