Ponieważ czwartek miał być piękny i słoneczny, wybraliśmy się na Shinjuku, żeby wjechać na 45 piętro budynku Merostwa i popatrzeć na panoramę miasta. Tak na się udało, że wyszliśmy ze stacji dokładnie tym wyjściem, którym wyszliśmy na Shinjuku w 2011 roku, なつかしい!… *^O^*~~~~
A ponieważ jak raz browar Yebisu rozpoczął promocję dodając breloczki z logo klasycznych japońskich pociągów do puszek (mamy Sakurę którą jechaliśmy do Hiroshimy, Casiopeia – mój ukochany, chwilowo zawieszony midnight express którym kiedyś bardzo chciałbym pojechać, Hayabusę – aktualnie chyba najszybszy Shinkansen itp.) zaczynamy pić piwko już na śniadanie :-).
Na podobny pomysł popatrzenia na miasto z góry wpadła połowa turystów w Tokio, więc do windy była półgodzinna kolejka, tak samo do zjazdu, ale widoki wynagrodziły nam trudy czekania! (chociaż góry Fuji znowu nie było widać…)
Prezentuję moje zakupy na Ueno z dnia poprzedniego – ultrawygodne spodnie i bluzę! ^^*~~
Widoki z góry niesamowite! Byłam pod takim samym wrażeniem jak siedem lat temu. *^v^*
Kiedy już udało nam się zjechać na dół, przeszliśmy się jeszcze kawałek po Shinjuku i poszliśmy na naleśniki. Zapamiętaliśmy ten słodki czasoumilacz dużo lepiej, to pierwszy przypadek, kiedy w Japonii trafiliśmy na sporą różnicę między tym, co widać na obrazku (albo modelu) a tym, co klient rzeczywiście dostaje do zjedzenia… Nadzienie było dużo uboższe w owoce niż mieliśmy obiecane na plastikowych modelach…
Ku mojemu zdziwieniu ta budka, która stoi tu co najmniej od 2011 roku nie była zaznaczona na Google Maps. Z zemsty za takie potraktowanie dodałem ją i oczekiwałem na moment, kiedy Google potwierdzi dodanie miejsca żeby ich obsmarować w recenzji. Co ciekawe pomiędzy momentem gdy sprawdziłem maile i dostałem potwierdzenie, że miejsce dodane a faktycznym jego dodaniem kilka godzin wcześniej już ktoś zdążył obsmarować miejscówkę z innego powodu :-). Moja recenzja zatem była trzecia i niestety druga z owych trzech niepochlebna. No cóż – najwyraźniej nawet japoński business nie jest w 100% odporny na napór turystów, tu też są ludzie którzy zaczynają robić tandetę tylko dlatego, że mają taką lokalizację jak ta budka. A o lepszą na prawdę trudno. Na szczęście to są wciąż przypadki odosobnione. Ale rysa jednak się pojawiła…
Po naleśnikach pojechaliśmy na Nakano, gdzie najpierw pogrzebaliśmy w sklepach Mandarake w poszukiwaniu figurek a potem zjedliśmy kolację w sieciówce Hidakaya.
I tu znowu jest łyżeczka dziegciu bo coś tak to wygląda że Mandarake na Nakano jest jakby w odwrocie. Pamiętam, że sklepów stricte dla otaku było tu więcej i wybór też lepszy w poprzednich latach. Coś tam udało się wygrzebać, ale spodziewałem się że spędzimy w Mandarake więcej czasu a tu nam się nagle sklepy skończyły. Wszystko się rozwija i zmienia, to naturalna kolej rzeczy, ale jakoś tak żal. No nic, ważne że Akiba jeszcze stoi!
Za to żeby tak ciągle nie narzekać że “dziś to już nie to co drzewiej” napiszę, że przynajmniej Hidakaya stanęła na wysokości zadania. Jakoś tak unikaliśmy tej sieciówki od dwóch przynajmniej wyjazdów po tym jak trafiwszy do lokalu na Shinjuku wydał on nam się jakiś taki zapyziały, brudnawy i generalnie nieciekawy. Hidakaya ma trochę taki wygląd ale jednak karmią tu dobrze (i tanio) i wszystko co zamówiliśmy było bardzo smaczne. Tonkotsu ramen o głębokim smaku ze znakomicie ugotowanym makaronem i smacznymi dodatkami, chrupiące i smaczne gyozy, zimne piwo – no w sumie to po prostu znakomity posiłek!
Muszę przyznać, że nie lubię Worpressa, coś mi nie działa z aktualizacją i umknęło mi mnóstwo Waszych postów. Teraz już jestem na bierząco. Największe wrażenie zrobiło na mnie zdjęcie tego hmmm domu szlacheckiego w stylu bardzo Europejskim na tle wieżowców. W opisie muzeum piwa. Co to było? Poza tym wkurzające jest, że aby dodać komentarz trzeba kliknąć u góry a nie na dole, podobnie aby zobaczyć poprzednie posty. Ugh! Nie lubię WordPressa. Fajnie czyta się też komentarze Roberta, (nic nie ujmując Tobie Jonko) chyba jest ich więcej niż ostatnim razem. Pozdrowionka.
Nie przejmuj się, ja nie jestem na bieżąco!… *^V^* Nie daję rady pisać każdego wieczora, więc teraz nadrabiam poprzednie dni, a zaraz kilka dni będzie razem w jednym wpisie, bo jak robiliśmy zakupy przedwyjazdowe to nie ma o czym pisać i jest tylko kilka zdjęć do pokazania. Z boku po prawej stronie masz po kolei linki do wszystkich dni wyjazdowych. Co do tego budynku, jest w nim bardzo ekskluzywna restauracja Joëla Robuchon. Oni tu tak lubią czasami wybudować coś totalnie europejskiego… ^^*~~ A Robert dopisuje, bo lubi doprecyzować, przyznaję, że ja czasami robię zarys wpisu i obrabiam zdjęcia, a szczegóły pozostawiam mężowi!