Oglądanie telewizji ma swoje bardzo dobre strony. Kiedy jesteśmy w hotelu, telewizor jest włączony cały czas, bo traktuję to jako ćwiczenia z języka. Poza tym, w japońskiej telewizji pokazują całą masę ciekawych rzeczy – oglądaliśmy na przykład koncert muzyki enka, zawody sumo czy przedstawienie teatru kabuki, rano nadają gimnastykę i przepisy kulinarne. Także rzeczy przydatne, jak ranking 20 najlepszych hoteli z gorącymi źródłami w regionie Kanto (wszystko skrupulatnie zapisałam do wykorzystania w przyszłym roku!) albo program o Muzeum Kolejnictwa w Saitamie, do którego od razu zdecydowaliśmy się pojechać (to było w 2014 roku). A wczoraj zobaczyliśmy program o tym, co jedzą na lunch mężczyźni pracujący fizycznie w którymś z małych miasteczek, na przykład rolnicy czy budowlańcy. A jedzą oni coś co nazywają “onisasa” (オニササ), co jest skrótem od “onigiri” (おにぎり) czyli ryżowej kulki i “sasami” (笹身) czyli smażonego kotleta z kurczaka w panierce. Panowie kupują dwa onigiri, pomiędzy nie wsuwają kotleta, wszystko to wkładają do foliowej torebki i uklepują na podobieństwa kanapki. Robertowi ta idea spodobała się na tyle, że postanowił to wypróbować!
W środę poszliśmy na śniadanie do konbini, w którym kupił onigiri (bez nadzienia) i smażonego kurczaka, rozdzielił onigiri na połówki, oblepił nimi kotleta, uklepał w torebce (papierowej, w której dostał kurczaka) i… tym samym uzyskał ryżową kanapkę, podobno bardzo smaczną!
W środę pojechaliśmy na Yogę do sklepu OK Shop po ostatnie zakupy. Nie ma w tym nic ciekawego poza faktem, że w dzielnicy Yoga jest bardzo duży OK Shop i dużym wyborem wszystkiego i niezłymi cenami, więc jeśli chcecie się zaopatrzyć w japońskie alkohole, dashi w proszku, miso, furikake, słodycze, to polecamy.
Potem, ponieważ jeszcze w tym roku nie byliśmy na Ebisu, pojechaliśmy sobie do Ebisu Garden zjeść nikumana na lunch. *^v^* A pojechaliśmy dla odmiany autobusem! W tym autobusie można było płacić gotówką albo kartą Suica i ze stacji Yoga zliczyło nam stawkę 216 jenów (niezależnie od miejsca, gdzie wysiadaliśmy, a my jechaliśmy do końca do stacji Ebisu). Bo płaciliśmy kartami Suica. Stawka jest 220JPY ale na Suice zawsze jest kilka procent zniżki.
Biurowce Ebisu Garden są nieco oddalone od stacji JR Ebisu więc dla wygody dobudowano solidną, zadaszoną kładkę dla pieszych wyposażoną w ruchome chodniki zwykle występujące na lotniskach.
Bardzo lubimy Ebisu Garden i jak co roku zrobiliśmy sobie mały piknik na ławce, zajadając bułeczki na parze (ja z krewetkami a Robert z kimchi) i popijając piwo Yebisu, jakże inaczej w tym miejscu! *^O^* A ja jak zawsze się zastanawiałem czy tu można tak sobie siedzieć i bezczelnie żłopać to piwo z puszki? No bo niby to jest dawna siedziba browaru, i muzeum browaru Yebisu też tu jest, i nigdzie zakazu chyba też nie ma, ale jednak człowiek nasiąknięty swoim systemem prawnym jest i jak siedzi z piwkiem w ręku i widzi uniform (to chyba była ochrona a nie policja) to jakoś tak się spina od razu… ;-).
A potem Robertowi przypomniało się, w Yebisu Beer Museum jest bar z piwami do degustacji, i się tam przenieśliśmy. ^^*~~
To białe bardzo dobre! Że niby witbier to jest. Taki klarowny, filtrowany i było nie było koncernowy ale aromat indyjskiej kolendry ma solidny i jest po prostu smaczne. Warto spróbować. W ogóle osobiście uważam, że z koncernów japońskich Yebisu robi najlepsze piwa. A już to ich Premium czerwone to naprawdę znakomite.
W barze degustacyjnym Yebisu płaci się monetami Yebisu. Najpierw trzeba je zatem zakupić w automacie (po 400JPY za monetę). A potem wszystko kosztuje jedną monetę (szklanka piwa 380-400ml, zakąski jak prezentowany powyżej pasztet ze świnki z krakersami) albo dwie (zestaw degustacyjny mojej małżonki – trzy piwka, w sumie 530ml, dwa kawałki sera, dwa małże i dwa warzywka kiszone).
Opuściliśmy Ebisu Garden w przyjemnych nastrojach i wróciliśmy pociągiem na Kandę, gdzie zjedliśmy kolację w Matsuya. Robert wziął kurczaka w sosie sojowym i masełku i piwko a ja wieprzowinę z bakłażanem, pyyyycha! *^V^* Wychodzi na to, że w ostatnie dni nic innego nie robimy, tylko się objadamy!
No i co? I zaraz wracać trzeba… Ech…
poprawna wycieczka kulinarna ^v^ picie, jedzenie~~ uwielbiam taka formę turystyki 🙂
Już nie mieliśmy siły na zwiedzanie, piwo za to można pić stacjonarnie! *^W^*