Ostatni raz widziałyśmy się kilka lat temu. Może dlatego minęłyśmy się na stacji i… wcale jej nie poznałam! Szukałam rudzielca o długich lokach, a przyszła krótko obcięta brunetka! *^w^*
Dzisiejsze przedpołudnie spędziliśmy z naszą polską koleżanką Zuzią, która od lat mieszka w Tokio ze swoim japońskim mężem i synkiem. Zaczęliśmy od kawy w kawiarni, potem przeszliśmy na lunch do knajpki serwującej ramen, i cały czas nadrabialiśmy lata niewidzenia się. Po lunchu Zuzia musiała lecieć po syna do świetlicy, a my poszliśmy jeszcze na spacer po Ikebukuro.
Znajdź (jedną) Jonkę na poniższym zdjęciu! *^v^*
Pierwszy przystanek – Tokyu Hands, mekka dla miłośników rękodzieła wszelakiego! Na ośmiu piętrach kupimy tam też artykuły papiernicze, parasolki, tkaniny i pasmanterię, artykuły ogrodnicze, kuchenne, łazienkowe, meble, walizki i dużo dużo więcej różności.
Poszliśmy tam po rzep potrzebny Robertowi do przypięcia parasolki do torby, a przy okazji pozachwycaliśmy się zaopatrzeniem działu ze skórą i narzędziami do jej obróbki oraz pośmialiśmy z patyków do kupienia na sztuki (niedrogo, okazja! *^v^*).
Potem zaliczyliśmy dwa sklepy z mangą i anime – Animate i Mandrake (nie było niczego porywającego, co by nas zainteresowało), a na koniec zajrzeliśmy do stujenówki, w której zawsze jest coś ciekawego do kupienia! *^o^* Przed stujenówką Robert wypatrzył stoisko z ogromnymi takoyakami, wielkości piłki do tenisa (normalne są wielkości małego jajka)! *^o^* Nasz takoyak miał bogate nadzienie, była tam i ośmiornica, i parówka, i kukurydza, i kto wie, co jeszcze, a na wierzchu usypaną górkę z katsuobushi! ^^
I już zrobił się wieczór, i wróciliśmy do hotelu. Chwilowo trochę zepsuła się pogoda, dzisiaj było 21 stopni i cały czas mżyło, ale już w weekend ma wrócić upalne lato. Najwyższy czas, bo przeziębienie nas dobija…
Na koniec anatomia nikumana, czyli bułeczki gotowanej na parze z nadzieniem z mięska. A ja już mówię dobranoc i idziemy spać, ja i mój katar…
Ten robótkowy sklep chętnie bym odwiedziła 🙂
Kiedy pierwszy raz w nim byłam poprzedni razem, to oczy latały mi dookoła głowy! Tkaniny, pasmanteria to jedno, ale takie akcesoria i narzędzia do najróżniejszych rzemiosł, jakie tylko można sobie wymarzyć, do pracy w skórze, drewnie, szkle, malowaniu i rysowaniu różnymi technikami… Szaleństwo!
Raj i szaleństwo! Co prawda jestem skupiona tylko na hafcie i scrapowaniu, więc narzędzia do innych technik bym ominęła… ale i tak wizyta w takim sklepie byłaby dla mnie czymś niesamowitym! 🙂
Mój mąż zajmuje się odtwórstwem historycznym i poprzednim razem stał w tym sklepie długi czas i kombinował, jak wepchnąć do średniej walizki całą wyprawioną skórę z krowy, bo cenowo była całkiem przystępna, a u nas takiej ze świecą szukać!… *^0^*
Ja też chcę!!! 😀 Wszelkie sklepy rękodzielnicze na tak! 😀 Będąc w Oslo pojechaliśmy specjalnie do sklepu scrapowego (kupując ultradrogie bilety komunikacyjne), bo stwierdziłam, że co, ja nie pójdę do scrapowego małego supermarketu? :))))
Buła na parze wygląda pycha…
Zdrówka życzę, kurujcie się!
Bardzo dziękujemy, staramy się ze wszystkich sił, chociaż pogoda nam nie pomaga, bo mimo, że jest ciepło, to siąpi…
Na szczęście taką bułę na parze stosunkowo łatwo odtworzyć w domu, ale kupiona rano w sklepie, gorąca i pyszna ma swój niepowtarzalny urok! *^v^*
Te sklepy rękodzielnicze są tutaj tak niesamowicie zaopatrzone, że aż chce się w nich zamieszkać!!!
o, widzę Cię :3 jesteś pod S’ką ^v^
Na te mega takoyaki też raz trafiliśmy jak wy poszliście do Neco Cafe, a my włóczyliśmy się po Ikebukuro. Genialne były :3
hehe, u nas też dziś niby około 20stopni 😉 tylko że my nie mamy szans na więcej ;___; życie..
Tak, to ja! *^v^* Czasami zadziwia mnie, ile sklepów z pierdółkami można w Tokio znaleźć na jednym metrze kwadratowym!…. *^0^*
Nic nie mów, jak wrócimy do Warszawy, to będzie szok temperaturowy! (o kulturowym i kulinarnym nie wspomnę!)
Wiem czego mi w Waszych opisach brakuje. Słodyczy! xD Może dlatego, że ja nieustannie się nimi objadałam co oczywiście poskutkowało odpowiednim wynikiem na wadze xD
Ze słodyczy najbardziej lubię śledzie! *^v^*
Serio, ze dwa razy kupiliśmy słodkie bułki do herbaty na wieczór, ale ja wolę suszone ośmiornice i kalmary, jakoś w ogóle ręka nie wysuwa mi się w sklepie do czekoladek i cukierków, a przecież jest do czego! ^^
Poprzednim razem żarłam jak maszyna i nie przytyłam nic, pewnie dlatego, że codziennie łaziliśmy non stop od rana do wieczora, teraz też tak chodzimy, więc pozostaję w nadziei na utrzymanie wagi!
Powiem tylko jedno, jak czytam Twoją relację to przede wszystkim jestem głodna! Cieszę się, że znowu piszesz. Ja tak rzadko komentuje ale wiem jak dużo wysiłku to Cię kosztuje, więc zapewniam, czytam regularnie i codziennie czekam na nową relację.
Bawcie się dobrze!!!!
Dziękujemy! *^v^*
Ja tutaj też ciągle jestem głodna, bo oczy jadłyby wszystko bez ustanku, a jak się idzie ulicą to konbini, przekąskownie i bary są jeden za drugim, jeden za drugim!… ^^