Kiedy szliśmy rano na stację kolejową zobaczyliśmy, że w pobliskiej galerii sztuki (o której pisałam kilka dni temu) już nie tamtej wystawy instalacji, tylko trwa event marki samochodów Mini. Co tam się dokładnie działo nie wnikaliśmy, ale Robert ma radar na loterie wszelakie. *^v^* I tutaj też znalazł loterię, za 500 jenów można było kupić jeden los, co też mój mąż bezzwłocznie uczynił. Po czym kazał mi zakręcić korbką. Zakręciłam. Z maszyny losującej wypadła czerwona kulka… Ucieszona pani zadzwoniła dzwonkiem a około dwudziestu pracowników eventu zaczęło mi bić brawo!… A mnie zdjęło przerażenie, bo tak się cieszyli, że byłam pewna, że wygraliśmy coś bardzo dużego i nieporęcznego, czego nie da się przewieźć z Japonii do Polski, Mini Morrisa może?……….
Na szczęście pan sięgnął po pieseczka i w ten sposób stałam się posiadaczką buldoga którego nazwałam Mini-kun. *^o^*
Mini-kun spędził z nami cały dzisiejszy dzień, bo już nam się nie chciało wracać do domu i go zostawiać. A dzisiaj najpierw pojechaliśmy do dzielnicy Shinjuku z podwójną misją!
Po pierwsze, Robert chciał odwiedzić Tokyu Hands i kupić sobie nowy jinbei – japoński męski strój domowo-roboczy składający się ze spodenek i bluzy. Po drugie, ja chciałam wejść do sklepu dla plastyków Sekaido i zobaczyć, co Tokio ma do zaoferowania w kwestii szkicowników do akwareli. Ale zanim zaczęliśmy realizować nasze plany wstąpiliśmy do świeżo otwartego parku obok wieżowca JR Shinjuku Miraina Tower (południowe wyjście ze stacji Shinjuku).
Wczoraj park został oddany do użytku i oficjalnie otwarty a w jego centralnym punkcie stoi odlana z brązu figura pingwina, który jest maskotką linii kolejowych JR East. *^v^*
Park jest niewielki, ale pomysłowo zaaranżowany, jest sporo zieleni, drewniane deki na których można usiąść, zjeść lunch i popatrzeć na przejeżdżające pociągi.
Teraz nadszedł czas na zwiedzanie sklepów. *^v^* Jinbei został zakupiony (nie w Tokyu Hands tylko na osobnym stoisku z damskimi i męskimi tradycyjnymi strojami na letnie festiwale, strasznie żałuję, że mam stopę w rozmiarze 40 i nie ma na mnie klapek-japonek…), w Sekaido też znalazłam to co chciałam! ^^*~~ Teraz muszę znaleźć czas, żeby wypróbować moje nowe szkicowniki, ale tym razem liczę na zadowalające efekty, bo obydwa z nich mają napisane “do akwareli”! *^v^* Poza tym kupiłam metaliczne farby akwarelowe.
Poniżej więcej migawek z Shinjuku – to jedno z kilku wielkich centrów miasta, znajdziemy tu i sklepy drogich marek i stujenówki, wykwintne restauracje, kluby i zwyczajne bary a w części zwanej Kabukichou jeszcze bary z dziewczętami/chłopcami oraz przeróżne inne instytucje powiązane z sexbusinessem, wszystko kolorowe i krzyczące do potencjalnego klienta (dosłownie krzyczące, czasami nawet przez megafon!). Przez stację kolejową Shinjuku dziennie przewija się największa ilość pasażerów na świecie, co zostało nawet zapisane w Księdze Rekordów Guinessa – ponad 3,5 miliona ludzi dziennie!
Na obiad znowu jedliśmy makaron w bulionie, Robert gruby udon, ja cienką sobę, jako dodatek były krewetki w tempurze. *^v^*
Po zakupach wyruszyliśmy na trasę spacerową, którą Robert ułożył nam poprzedniego wieczora. Nie wiem, czy to wynika z naszych relacji, ale najbardziej lubimy zwiedzać miasta od strony nieturystycznej – jedziemy gdzieś do dzielnicy mieszkaniowej, spacerujemy między domami, odnajdujemy niewielkie parki i lokalne sklepy, podpatrujemy jak żyją zwyczajni ludzie. Taką trasę zaplanowaliśmy na niedzielne popołudnie. Najpierw pociągiem linii Keio dotarliśmy do Shimo-Takaido (kierunek na Keio-Hachioji).
[youtube https://www.youtube.com/watch?v=2YazAJMxpC4]
Następnie wsiedliśmy w mały krótki pociąg-tramwaj linii Tokyu Setagaya i dojechaliśmy nim do stacji Kamimachi.
I nagle znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie… ^^*~~
Odtąd to już w zasadzie był nasz spacer z powrotem do domu, który zahaczał o dwa parki. Pierwszy z nich to park Kinuta, w którym miały nas powitać kwitnące właśnie teraz kwiaty i krzewy, niestety nic takiego na swojej drodze nie spotkaliśmy, dziwne… W każdym razie przeszliśmy go na wskroś, uwieczniając to co po drodze mijaliśmy.
Cykady grają aż miło! ^^*~~
[youtube https://www.youtube.com/watch?v=-7r73nj8sI4]
Po wyjściu z parku jakiś czas szliśmy dzielnicą domów jednorodzinnych (chociaż zdarzały się też i niewysokie bloki) położonych na skraju dużej skarpy. Chwilami widoki były przerażające – ten spadek i ta ilość schodów do pokonania w górę i w dół!
Kiedy zeszliśmy jedną z takich stromych ulic, dotarliśmy do niewielkiego parku Okamoto. Zaczynała się wieczorna szarówka, co spowodowało, że prawie pusty park nabrał tajemniczości, wypełniało go granie cykad (i niestety podstępne ciche bzyczenie komarów…).
I to był już koniec niedzielnej wycieczki, potem już tylko zeszliśmy do naszej dzielnicy, zrobiliśmy zakupy na kolację i wróciliśmy do domu. Sport Tracker pokazał, że tego dnia zrobiliśmy około 22 km na piechotę…. Oj, przydałyby się wakacje po wakacjach!… ^^*~~
hehe, tez tak miewamy, że lubimy się poszwędać po mniej turystycznych spotach, albo po prostu po mniej turystycznych trasach do turystycznych spotów (raz skończyło się to złażeniem po murku koło cmentarza w asyście panów kosiarzy ^v^ ) może to już oznaki nie bycia klasycznym turystą? nie wiem, ja je strasznie lubię
Są tacy, co tylko leżą na plaży, są tacy, co łażą po muzeach i inni, co łażą po prostu. *^o^*
A ja jestem ciekawa jak wygląda taki strój domowo-roboczy!
O tak: http://3.bp.blogspot.com/-at0COd9vJE0/VWn3RbolseI/AAAAAAAAb84/P0XvbOopOoM/s1600/2015_matsuri_torwar_01.png *^v^*
Bardzo fajne wdzianko! Dziękuję! 🙂