Dzień dobrze jest zacząć od pożywnego śniadania, a na wakacjach w Japonii najlepiej po takowe skierować swe kroki do konbini, gdzie zostaniemy przytłoczeni ogromem wyboru kanapek, onigiri, sałatek, słodkich bułek, napojów… Najlepiej, jak znajdzie się takie konbini, gdzie mają stoliki i można tam w spokoju zjeść, a takich w naszej okolicy na szczęście nie brakuje!
Skoro jest czwartek i do tego piękna pogoda, to pojechaliśmy do dzielnicy Ryogoku!
A konkretnie, pojechaliśmy do hali sportowej Kokugikan, gdzie odbywają się zawody sumo (majowy turniej zaczyna się 14-go maja, ale uprzedzając pytania – nie, nie wybieramy się oglądać walk na żywo), jednak bardziej interesował nas dzisiaj sklep z pamiątkami, gdzie prawdziwy fan sumo może znaleźć mnóstwo gadżetów z wizerunkami swoich ulubionych zawodników! *^V^* Niestety!… Dzisiaj odbywały się tam zawody w wrestlingu, więc cały obiekt był zamknięty, nawet sklepik, przygotowywano bramki biletowe i wejścia na przyjęcie oglądających po południu. Będziemy musieli tam pojechać jeszcze raz.
Ale skoro już byliśmy w tej dzielnicy, to zrobiliśmy sobie spacer po okolicach hali i stacji kolejowej, zrobiliśmy zakupy w sklepie dla zawodników sumo (tak! Jest taki sklep i specjalizuje się w odzieży męskiej do rozmiaru 8L. Dla porównania, Robert kupił jinbei – bawełniany komplet składający się ze spodni rybaczek i bluzy w rozmiarze 4L). Potem trafiły nam się szybkie zakupy w stujenówce Daiso i odwiedziliśmy miejsce, gdzie cztery lata temu jedliśmy przepyszny ramen – niestety, lokal jest zamknięty, ponieważ… nie ma już budynku w którym się znajdował!!! Teraz w tym miejscu jest parking. >0< Panowie przekąsili po szaszłyszku z kurczaka z foodtrucka (przepyszny!!!) i wróciliśmy w okolice stacji.
Zostaliśmy jeszcze w Ryogoku na lekki lunch – makaron soba w barze automatowym いろり庵きらく.
I przenieśliśmy się pociągiem do dzielnicy Akihabara, gdzie najlepiej zaopatrywać się w elektronikę i wszelakie gadżety związane z mangą i anime, w tym figurki. Potrzebowaliśmy dokupić kabelek, ładowarkę, statyw do aparatu, więc dziś skupiliśmy się tylko na tych potrzebnych rzeczach bez rozłażenia się po rozlicznych sklepach z figurkami…
A tu kilka kadrów z okolic stacji Shinbashi, niedaleko której mieszkamy.
Po powrocie do hotelu i krótkiej sjeście wyszliśmy jeszcze tego dnia na kolację do naszego ulubionego miejsca jeśli mówimy o świeżych rybach i owocach morza – 磯丸水産. Mamy swoich faworytów, ale dziś odkryłam potrawę, którą mogłabym jeść wiadrami!!! To marynowana makrela podana z wakame i surowym żółtkiem, niebo w gębie!!!…
Jutro jedziemy do miejsca, które wypatrzyliśmy na plakacie w pociągu. Odwiedzaliśmy je już w czasie poprzednich pobytów w Japonii, a trwa tam właśnie okres kwitnienia róż i koniecznie chcemy to zobaczyć!!!