Moje odkrycie tego roku – mleko sojowe z kinako (prażoną mąką sojową), słodziutkie i pyszne! *^-^*~~~
Robert dopracował uklepywanie onisasa do perfekcji! A Wojtek zrobił swoje pierwsze onisasa i też mu nieźle wyszło!…
Następne kilka dni poświęciliśmy na zakupy przedwyjazdowe, więc nie będzie tu dużo ciekawych miejsc do pokazania, bo wracaliśmy tam gdzie takie zakupy się robi – na Akibę, na Ueno, na Yogę. Zbiorę w dwóch wpisach zdjęcia z tych miejsc, żeby czytelnicy mogli poczuć ich atmosferę.
Najpierw poszliśmy na Akihabarę.
W trakcie zakupów nastąpiła przerwa na Excelsior Cafe, i zimną kawę latte, gorącą matcha latte oraz kanapkę z pastrami i sernik z dynią, w końcu mamy jesień… *^o^* Matcha latte bardzo smaczna, natomiast sernik nie miał jakiegoś wyraźnego smaku dyni, ale też nie był zły. W kanapce w ramach listka sałaty były liście zielonego shiso, świetny pomysł, muszę go powtarzać w domu!
Tak Tokijczycy łapią pokemony.
Oraz nieTokijczycy też! *^V^* (Ja nie łapię, bo mam telefon z systemem Windows i nie mam aplikacji, zresztą i tak nie miałabym czasu…Ale wiernie kibicowałam!)
Po południu wróciliśmy na Kandę.
Kupiłam sobie taką zupkę na mały szybki lunch i niestety było to takie sobie. Można się było spodziewać, u nas też nie są wybitne…
A wieczorem poszliśmy pić na Shibuyę. *^v^* Najpierw do rybki Isomaru Suisan,
Ta górna część kraba z tym co krab ma w środku (szara masa chyba nazywana masłem krabowym, ponoć często niedoceniana i niejedzona) pojawia się na zdjęciach nie bez powodu tyle razy. To jest po prostu genialnie smaczne! Co prawda samego zjeść się dużo nie da, to bardziej jak sos (dość tłusty przy okazji) i trzeba go spożywać z czymś (choćby jak tu widać z frytkami), ale jest wspaniały. I rewelacyjnie komponuje się z highballami Hatchimitsu-Yuzu (czyli drinkami na whisky z wodą gazowaną, miodem i sokiem z yuzu – miejscowego cytrusa o smaku trochę mandarynki a trochę limonki a tak na prawdę po prostu jedynym w swoim rodzaju…).
a potem do baru Nakame no Teppen, w którym nihonshu nalewają ponad brzeg kieliszka ale nic się nie marnuje, a do jedzenia podają zabójczo smaczną pieczoną dynię z masełkiem i insze inszości (obżarliśmy się w “rybce” i już nie było miejsca na inne pyszności…)! *^O^*~~~
To nalewanie “na bogato” widać na filmiku na początku i o ile się nie mylę ma podkreślać szczodrość gospodarza wobec gościa. Generalnie cała ta knajpka jest po prostu świetna! Co prawda może być, że wszystkie inne w okolicy są takie same a może lepsze nawet bo my jakoś od trzech lat, odkąd nas tu z Wastem zawiało zupełnie przypadkiem, przychodzimy tylko tu. Ale nie żałuję jakoś.
A co do samego filmu jeszcze to tak na prawdę nie udało nam się złapać skali z jaką Shibuya przygotowuje się do Halloween w tym roku bo jakoś tak byliśmy bardziej skupieni na własnej imprezie i rozmowach niż kręceniu filmu. Pozostaje Wam tylko na słowo uwierzyć, że to co tu widać to tylko promil całości. Niemniej ma to swoje mroczniejsze strony. Otóż Japonia trochę mam wrażenie zmaga się z ideą Halloween jako święta (handlowego oczywiście). 7i Holding (właściciel jednej z największych sieci konbini) bojkotuje Halloween całkiem otwarcie, Family Mart dla odmiany ma promocje Halloweenowe. Shibuya jako dzielnica imprezowa (a raczej jej imprezowa część) cała Halloweenem stoi i wszędzie, ale to wszędzie akcenty owego święta są dostrzegalne, ale już inne dzielnice niekoniecznie lub nie aż tak. Oczywiście imprezowa część Shibui zawsze przeżywa najazd miejscowych i turystów, wieczorne imprezy są tu na porządku dziennym ale w piątek i sobotę wygląda jakby całe miasto przyszło tu pić. No i tu jest ta mroczniejsza część, bo po tych imprezach jak nigdzie w Tokyo zostają tony śmieci. Zasady ulegają rozluźnieniu, ludzie zaczynają przekraczać granice jakich normalnie się pilnują. Wydaje się, że trochę za sprawą zagranicznych turystów którzy wiodą w tym prym. Oczywiście takie miejsce jest potrzebne w każdym, szczególnie tak poukładanym społeczeństwie, ale w tym roku zdaje się struna została nieco przeciągnięta. Dantejskie (jak na Tokyo) sceny z sobotniej imprezy pokazywane w telewizji miejscowej wydają się to potwierdzać. To już wyglądało na nieomal zamieszki, imprezowicze nawet przewrócili dla zabawy ciężarówkę dostawczą! No… takie ciężarówki widać czasem na naszych zdjęciach, podejrzewam że sam bym taką dał radę wywrócić a z jednym kolegą to już na pewno ale to się tu po prostu nie zdarza. I ciekawe co na to dalej władze miasta…? Może jeszcze zobaczymy w telewizji.
pocieszę cię, piekłam ostatnio sernik z dynią i w sumie poza kolorem to tez dyniowego smaku nie miał (a szkoda :/) za to wyszedł mi cholernie słodki (najwyraźniej autor przepisu jest klasycznym przesładzającym ludkiem dostosowanym do stopnia słodyczy w obecnych europejskich i amerykańskich czasach hehe).
Ostatnio obiło mi się w telewizji info że kani miso to móżdżek kraba, co niezmienia faktu, że pyszny ;D
owocnych dalszych zakupów :*
Też muszę spróbować taki upiec, zachęciłam się tym kupnym, może uda mi się jakoś ten smak wyciągnąć. ^^*~~
Móżdżek, nie móżdżek, jest przepyszny! *^O^*
Dziękujemy! Już tylko jeden dzień został, ech…