Wiele dobrych rzeczy szybko się kończy, na przykład pobyt w hotelu z gorącymi źródłami i niesamowitą wyżerką! *^V^*
Trzeba było się spakować i po śniadaniu wyruszyć w drogę powrotną do Tokio, tym bardziej, że sobota była ostatnim dniem obowiązywania naszych JR Passów.
Jednak myliłby się ten, który by pomyślał, że po prostu wsiądziemy w pociąg i pojedziemy prosto do stolicy. Skoro po drodze mieliśmy jeszcze coś ciekawego, cały dzień przed sobą i wciąż ważne bilety na pociągi JR, to trzeba było skorzystać z okazji i odwiedzić destylarnię whisky Suntory Hakushu! *^V^*
Pociągiem dojechaliśmy najpierw do Kofu, a potem (przesiadka w 4 minuty!) do stacji Kobuchizawa.
Przyznaję, że odnajduję perwersyjną przyjemność w takim planowaniu podróży. Shimobeonsen to jest stacja naprawdę w środku nigdzie. Kolej dociera tam pod górkę i jednym tylko torem, pociągi mijają się na stacjach lub mijankach. Jeździ tamtędy opisany wcześniej Fujikawa Wide View Express ale on się różni od osobówki tylko tym, że nie staje na każdej stacji i ma trzy wagony a nie dwa. No dobra, jeszcze siedzenia mają inny układ i można je zarezerwować. Ale jedzie z tą samą prędkością (bo szybciej na tych torach się nie da), skrzypi, jęczy i z wydawałoby się dużym trudem pnie się pod górę bo trasa faktycznie dość górska. Tak samo jeżdżą osobówki. Taką osobówką właśnie niejako kontynuowaliśmy przejazd bo pojechaliśmy dalej tą samą linią kolejową co zaczyna się w Fuji a kończy we wspomnianym Kofu. A perwersja jest w tym, że na takiej trasie taki pociąg nadal nie ma prawa się spóźnić i generalnie mogę sobie na pełnym luzie zaplanować, że skoro jedziemy osobówką 19 stacji (i 70 minut) to jak rozkład mówi, że będzie 11:55 w Kofu to będzie i spokojnie złapiemy następny pociąg ruszający stamtąd 11:59. Oczywiście świat nie jest idealny – zdarzają się wypadki, opóźnienia spowodowane opadami śniegu, awariami prądu itp. Ale już trochę tu pociągami pojeździliśmy i dotąd tylko o takich sytuacjach czytamy w informacjach (podawanych zresztą w pociągach w komunikatach i na ekranach LCD).
Oczywiście jestem Polakiem i mimo wszystko jak tak testuję swoje “szczęście” (to już druga taka przesiadka w tej wycieczce, pierwsza była 7-mio minutowa ale też odległość na której pociąg mógł się “obsunąć” była w setkach kilometrów liczona) to odczuwam spory “dreszczyk emocji”… Ale na szczęście jestem na wakacjach i nigdzie się nie śpieszę a po drugie póki nie zbliża się 23:00 w sumie wiem, że jak jeden pociąg odjechał to… w końcu pewnie niedługo będzie drugi!
Kobuchizawa to kolejne miejsce do którego chyba trzeba wrócić, a raczej to całego regionu. Taki ponoć nieco zapomniany przez turystów a jednak bardzo piękny i mocno na turystykę próbujący stawiać. Ot, choćby na samej stacji jest na dachu taras widokowy z którego można podziwiać okoliczne góry. Wygląda, że poza whisky robią tam też wino i w ogóle chyba jest co tu pozwiedzać. Zakładka w notatkach na przyszłość.
Ze stacji Kobuchizawa darmowy shuttle bus zabrał nas w 15 minut do destylarni whisky Suntory. Kilka miesięcy wcześniej zarezerwowałam dla nas online bezpłatną wizytę, która obejmowała niewielkie muzeum whisky, dostęp do sklepu z pamiątkami, baru i restauracji. Za 1000 jenów można było zwiedzić fabrykę i obejrzeć proces produkcji whisky, niestety na sobotę zainteresowanie było bardzo duże i zanim się zorientowałam, że już ruszyły rezerwacje online, to sobota 20 października była już zajęta. Ale w sumie nic straconego, nasza darmowa wizyta też nas zadowoliła, szczególnie część degustacyjna! *^O^*
Było oglądanie koloru, wąchanie zapachów, rozpoznawanie aromatów i subtelności smakowych. Przetestowaliśmy kilka odmian whisky Suntory (oraz dla porównania szkockie Laphroaigh i Bowmore ^^*~~) i wspólnie doszliśmy do wniosku, że ogólnie rzecz biorąc są to whisky ze średniej półki jakościowej – trudno im coś zarzucić, ale też trudno się zachwycić. Jeśli już coś nas ujęło, to za nos – zapachy niektórych próbek rzeczywiście były interesujące, natomiast smaki często płaskie, nijakie, bez finiszu. Oczywiście nie porwaliśmy się na próbki powyżej kilkuset jenów za 15 ml, być może ta whisky za 2600 jenów za łyczek ma niesamowite walory smakowe, kto wie?… ^^*~~
Generalnie warto wspomnieć że w ramach darmowego zwiedzania w barze serwowane są wszystkie chyba miejscowo produkowane whisky plus większość produktów innych destylarni Suntory. Są też do spróbowania whisky niesezonowane w ogóle, więc można zobaczyć jak Hakushu zaczyna zanim trafi do beczki (można, ale to dość mocne doświadczenie – beczka czyni cuda…). Próbki to standardowe 15ml w kieliszku degustacyjnym plus woda Suntory Alp (Arupusu) na przepłukanie kubków smakowych. Ceny większości to 100-200JPY, lepsze smaki za 400-600JPY. Ale jak małżonka wspomniała są też takie po prawie 3kJPY. Sam nie nazwałbym tych whisky nijakimi. Płaskimi owszem o tyle, że mają czasem silne nuty smakowe ale raczej pojedyncze i gładkie. My po prostu preferujemy bardziej ostre smaki dymionych whisky szkockich typu Isle. Taką w karcie mieli jedną i… no to nie jest specjalność Suntory najwyraźniej. Natomiast miłośnicy słodyczy, karmelu i gładkiego smaku coś tu dla siebie znajdą na pewno.
Po całej tej degustacji zrobiło nam się głodno (a ponieważ słońce zaczęło zachodzić – również chłodno…), więc wsiedliśmy w shuttle bus i wróciliśmy na stację Kobuchizawa, żeby wyruszyć w drogę powrotną do Tokio. Najpierw zatrzymaliśmy się w malutkiej knajpce automatowej na stacji, w której dwie starsze panie serwowały makarony soba lub udon w bulionie z dodatkami.
I jak to bywa w knajpce stojącej zlokalizowanej na stacji (czasem nawet na peronie!) jedzenie było znakomite!
Zostało nam jeszcze trochę czasu do przyjazdu pociągu, więc zeszliśmy do poczekalni na peronie. A gdy o 17:40 stanęliśmy na swoim torze w oczekiwaniu na przyjazd Super Azusy, nagle zorientowaliśmy się, że słońce zaszło i zrobiło się strrrrrrrrasznie zimno! Podobno było wtedy 8 stopni a temperatura odczuwalna 3 stopnie, wiał lodowaty wiatr i czuć było, że w górach pogoda już nie jest wczesnojesienna, brrrr…… Robert najpierw złapał na peronie express Shiki Shima…
No właśnie… Wyszedłem z ciepłej poczekalni kupić coś do picia i coś mnie tknęło, że na pustym peronie czatuje gość z aparatem. Denshia otaku na bank. Potem patrzę – drugi niedaleko (widać go na filmie). Pociągu nie zapowiadają ale coś się kroi. Wyciągnąłem telefon na czas, bo pociąg nawet zapowiedziano chyba ale ów tu nie stawał. I zupełnie przypadkiem złapałem ową Shiki-Shimę:
Kiedyś w Japonii jeździły Midnight/Twilight Expressy ale już ich nie ma prawie. Nie ma, bo rozwój sieci Shinkansenów uczynił je zbędnymi. Takie pociągi to były sypialne, bardzo często z dodatkowymi bajerami jak na przykład moja ulubiona Cassiopeia (link prowadzi do zdjęć z Google, tak na szybko widać o co chodziło). Natomiast jednak zapotrzebowanie jest na rynku widocznie, bo JR uruchomił w zeszłym roku dwa super ekskluzywne pociągi stricte hotelowo-wycieczkowe (choć oczywiście da się nimi przejechać z punktu A do B, ale nie o to chodzi). Jednym z nich jest Shiki-Shima (informacje w linku po angielsku ale znów zdjęcia mówią prawie wszystko). Cena biletu na taką ekskursję to jedyne 32 many. Czyli 320kJPY = 10.7kPLN… Ale jak się okazuje już się w tym roku nie przejedziemy, bo bilety na 2018 wyprzedali w marcu. No, trudno się mówi…
A potem Robert nagrał wjazd naszego pociągu na stację (i nasze trzęsące się z zimna osoby!):
I zrobił sobie selfie z Super Azusą! *^v^*
Super Azusa też jest fajna, nie? Chciałem się nią przejechać od momentu kiedy pierwszy raz ją tu zobaczyłem w 2011. W międzyczasie tamte składy wycofali i ten jest już nowy ale mission accomplished!
Na koniec jeszcze kilka zdjęć z okolic stacji Kanda wieczorową porą:
Doturlaliśmy się do hotelu pod parasolami, z rozrzewnieniem wspominając poranek w Shimobe i kąpiele w gorących źródłach. Niestety! Trzeba było powrócić do tokijskiej rzeczywistości hotelowego pokoju o wielkości 14 m kw. z jedną wanną, którą trzeba sobie samemu napełnić gorącą wodą (ale dają musujące pastylki do kąpieli! *^-^*).
Janek byłby wniebowzięty taką wizytą w destylarni :3 dzięki wam za tego posta :*
Już w zeszłym roku chcieliśmy tam pojechać, ale nie starczyło nam czasu na Tokio Pass, a w tym się udało, bo było po drodze! *^o^*~~~