Nadeszła zachmurzona sobota a wraz z nią przerwa w szalonym zwiedzaniu i czas na odpoczynek i pranie! *^V^* Rozpoczęliśmy dzień od wyspania się do oporu, potem wstawiliśmy pierwsze pranie (w hotelu mamy pralkę i suszarkę na monety) i poszliśmy na śniadanie. W torebkach jest smażony kurczak na patyku i nikuman – bułeczka na parze wypełniona mięskiem z warzywami.
Przy okazji odwiedziliśmy dwa sklepy spożywcze, posnuliśmy się po naszej dzielnicy nieco wymarłej w weekend (dużo tu biurowców, więc knajpki w tygodniu żyją z pracowników biurowych, a w sobotę i niedzielę robią sobie wolne), i wypiliśmy kawę i kakao w cawiarni Cafe de Crie, gdzie przeglądaliśmy ofertę zakupu mieszkań w nowym budynku na Nihonbashi (dostaliśmy reklamówkę z paczką chusteczek od rozdawacza na ulicy… ^^*~~).
Po powrocie do hotelu zrobiliśmy jeszcze jedno pranie, umówiliśmy się z moją koleżanką Eri na spotkanie w niedzielę, nadrobiliśmy zaległości blogowe i po krótkiej drzemce poszliśmy (w deszczu) na obiad do sieciówki Matsuya.
Niedziela przywitała nas ulewnym deszczem, temperatura spadła do 20 stopni a w tv od rana leciały ostrzeżenia i informacje na temat przechodzącego tajfunu. Bez pośpiechu wstaliśmy i zebraliśmy się do wyjścia, ponieważ dopiero o 14:00 byliśmy umówieni z Eri i jej mężem Yujim, a wcześniej mieliśmy do załatwienia tylko zakup biletów na wtorkowy wyjazd do Hakone.
Eri i Yuji zabrali nas na przejażdżkę samochodem, czego jeszcze w Tokio nie robiliśmy! Najpierw pojechaliśmy do sklepu z używanymi kimonami i tkaninami na kimona, i kupiłam dwie rolki bawełny w okazyjnej cenie (z dodatkową 20% -centową zniżką ze względu na deszczowy dzień! *^V^*).
Potem pojechaliśmy w miejsce, do którego nie zawitalibyśmy bez samochodu, mianowicie na MOPa! *^V^* Czyli Miejsce Obsługi Podróżnych, po angielsku rest area przy autostradzie, o nazwie Ebina, największe i najlepsze w Japonii. To ogromne centrum handlowe z parkingiem przy autostradzie, można tu zjeść najróżniejsze rzeczy, zrobić zakupy wszelakie i nawet spędzić noc w drodze dokądkolwiek jedziemy. My zatrzymaliśmy się na kawę i melon pana – słodką bułkę. Przy okazji napiszę o zwyczaju, który w Polsce raczej by się nie przyjął… *^o^* Kiedy Eri zauważyła wolny stolik w środku wielkiej hali pełnej stoisk z jedzeniem po prostu położyła na nim swój ręczniczek i poszliśmy po kawę i bułeczki… Poszliśmy stamtąd!… A kiedy wróciliśmy za kilka minut, nasz ręczniczek wciąż leżał na swoim miejscu i nikt nie zajął naszego stolika! *^O^*
Eri i Yuji byli na tyle kochani, że odwieźli nas swoim samochodem pod sam hotel, przy okazji mieliśmy szansę obejrzeć japońską autostradę i odczuć zbliżający się tajfun, deszcz się wzmagał i mocno wiało. To było przemiłe spotkanie, i chociaż znamy się z Eri jedynie z blogów rozmawiałyśmy jak stare znajome, szczególnie kiedy wchodziłyśmy na tematy szycia i materiałów. ^^*~~
Kolację zjedliśmy w Fuji Soba.
Po raz kolejny utwierdziliśmy się w przekonaniu, że mieszkamy na najlepszym miejscu w Tokio – okolica między stacjami Ningyocho i Kodenmacho jest pełna wszystkiego co do życia potrzebne – jest kilka sieciówek z jedzeniem (makarony soba i udon, pierożki gyoza, miski ryżu z dodatkami, sashimi, grill, ryby i owoce morza), sklepy spożywcze Petit Maruetsu, AEON i inne, drogerie, poczta, warzywniak, sklep z kiszonkami, kilka różnych kawiarni, wszystko to przy jednym skrzyżowaniu! *^0^*
Tak zakończył się deszczowy weekend, od jutra ma powrócić słońce!
Ach! Uwielbiam, uwielbiam po stokroć uwielbiam japońskie MOPy! Przy okazji mają bardzo fajną nazwę – 道の駅 (michi-no eki) – drogowe dworce 🙂
Zawsze jest tam cały rząd toalet (nie tak jak u nas), minimum kilka restauracji i sklep z lokalnymi produktami. Poza tym zawsze, ale to zawsze znajdują się gdzieś (skrupulatnie kolekcjonowane przeze mnie w notesiku) pieczątki. Może to i trochę dziecinne, ale są fajną pamiątką. Zawsze zapisuje datę i miejsce, w którym zostały odbite (lub trasę, na której byłam). Polecam 🙂
Niestety nam nie dane jest po nich podróżować, bo jeździmy po Japonii wyłącznie pociągami, to była pierwsza taka okazja. *^v^*
Nie wiedziałam, że mają pieczątki!!!……. >< Ja też zbieram, na pewno bym sobie wbiła do notesu…
hmmm dręczy mnie jedno pytanie, czy pracownicy MOPa muszą mieć samochody żeby się dostać do pracy? 😉
Tego nie wiem, i nie znam żadnego pracownika, żeby go zapytać, ale może dojeżdżają tam jakieś autobusy, hm?…. *^v^*