Jaka jest jedna z najbardziej turystycznych rzeczy, jakie można zrobić w Tokio? Pójście do dzielnicy Akihabara! *^o^* Najlepiej iść spacerkiem podziwiając okolice.
A dlaczego? Bo to po pierwsze mekka dla miłośników mangi i anime i gier video, tu znajdziemy wszystko co jest związane z tym biznesem – komiksy, filmy, figurki i wszelakie gadżety związane z postaciami z komiksów. A po drugie, bo to mekka dla chcących poczynić tanie (to dyskusyjne, ale o tym za chwilę) bezcłowe zakupy elektroniki wszelakiej, nowej i używanej.
My mieliśmy ten drugi cel. Kilka lat temu w sklepie z używanymi aparatami fotograficznymi u pana Hindusa kupiliśmy obiektyw do naszego Canona w niezłej cenie. W zeszłym roku szukaliśmy u niego innego obiektywu, ale nie miał tego co potrzebowaliśmy. Teraz również chcieliśmy zaopatrzyć się w konkretny obiektyw (szerokokątny) i właśnie po to skierowaliśmy nasze kroki na Akibę. Ale zacznijmy od śniadania – wybór onigiri jest taki, że człowiek powinien mieć po cztery żołądki, a i tak by się przejadł!… *^V^* Zorientowaliśmy się też, że długi lot w dusznym ale jednocześnie przewiewnym samolocie nadszarpnęł nieco nasze zdrowie, więc zaaplikowaliśmy sobie po dawce 1000 mg witaminy C.
Wracając do naszego obiektywu – zanim znaleźliśmy sklep pana Hindusa, weszliśmy rozejrzeć się w jednym z siedmiopiętrowych molochów ze sprzętem elektronicznym Bic Camera. Obiektyw był, owszem, ale w cenie wyższej niż w Polsce, więc go nie kupiliśmy, za to pooglądaliśmy sobie inne rzeczy, np.: washlety, maszynki do gotowania ryżu, odkurzacze, lodówki (o bogowie! jakie oni mają tutaj cudowne lodówki!… pod wieloma względami tak bardzo mądrze zaprojektowane!), dziwne gadżety do chłodzenia napojów… *^w^*
Widoczne na zdjęciu głowy opuszcza się na puszkę napoju, a owa wewnątrz ukryta chłodzi się. Albo tyle zrozumieliśmy z ulotki, czyli nie na pewno ;-). W sam raz na biurko takie jak moje (IT nerda…). Wow… Ale trochę drogie…
Następnie daliśmy się wymasować niesamowitej elektrycznej macie masującej i potem już wyszliśmy z Bic Camera i zawitaliśmy do sklepu pana Hindusa. I tu niemiła niespodzianka…. Obiektyw szerokokątny był, ale używany, za to w tej samej cenie co nowy w Bic Camera!…. Kiedy Robert o tym wspomniał pan nagle zamilkł, przestał nam pokazywać towar, stracił nami zainteresowanie i wyszedł do drugiej części sklepu, na co pożegnaliśmy się chłodno i opuściliśmy sklep tego naciągacza turystów! ><
Pan Hindus najwyraźniej zmienił strategię po prostu :-). Sklep ma w takim miejscu, że bardziej się nie da więc może i to działa. Dodam jeszcze, że w zeszłym roku miał coś czego potrzebowaliśmy (wbrew uwadze mojej małżonki powyżej, bo nie pamięta pewnie) – ten sam model, nie wiem czy nie ten sam egzemplarz nawet, obiektywu Canon 10-18 za dokładnie tę samą cenę. Wtedy sprawdziliśmy, że za tyle to u nas jest nowy więc podziękowaliśmy po prostu mówiąc, że się jeszcze zastanowimy. Wtedy pożegnał nas z uśmiechem i zaproszeniem na przyszłość. Oh, well :-).
Na Akibie można zobaczyć takie cuda – wycieczka turystów poprzebieranych za postacie z Mario Kart w gokartach zwiedza dzielnicę jadąc za przewodnikiem!…. A ludzie na ulicy robią im zdjęcia lub kręcą filmy, i potem wrzucają je do Sieci, i ubaw wielki ma więcej osób niż tylko sami uczestnicy, he he….. *^w^*
Ale nie ma tego złego, bo nasza wyprawa nie zakończyła się porażką! *^V^*
Kiedy kontynuowaliśmy naszą wędrówkę po ulicach Akiby trafiliśmy na inny sklep z używanymi akcesoriami do aparatów i ku naszej radości po pierwsze, był tam nasz obiektyw, po drugie, w lepszej wersji niż chcieliśmy, a po trzecie – w świetnej cenie (bo niższej nawet niż ten u pana Hindusa a EF-S 10-22 USM to nie planowałem nawet…)! A po czwarte nawet, kiedy płaciliśmy gotówką dostaliśmy jeszcze zniżkę i woreczek na obiektywy gratis. *^O^* I wygląda na to, że teraz Robert ma obiektyw ostateczny, którego nie będzie już chciał nigdy zmieniać na inny a na zdjęciach będzie widać dużo więcej i szerzej! ^^*~~ Poniżej porównanie – pierwsze zdjęcie zwyczajnym obiektywem, drugie szerokokątnym.
Jeszcze krótka wizyta w księgarni Shosen i nadszedł czas na lunch! A jak lunch, to dzisiaj tempura, czyli różne pyszności smażone na chrupko w panierce. A jak tempura, to tylko w Tempura Tendon Tenya oczywiście! *^v^* Przynajmniej tak nam się wydawało, więc wyznaczyliśmy trasę do najbliższego lokalu (2,5 km) i ruszyliśmy spacerem w jego kierunku, po drodze podziwiając piękne okoliczności przyrody.
Tuptaliśmy tak sobie powoli, aż nagle po drodze Robert zobaczył mały barek w którym podawano makaron i tempurę – 味じまん 岩本町スタンドそば. Miejsce należące do kategorii takich, które we wcześniejszych latach zawsze z żalem omijaliśmy, bo zarówno elementy menu jak i ceny są zawsze wypisane wyłącznie po japońsku!… Ale kiedy już mieliśmy iść sobie dalej z baru wyszedł klient Japończyk i łamanym angielskim powiedział, że to dobre japońskie jedzenie i proszę wejść. No to jak już daliśmy się zaprosić po rekomendacji, to weszliśmy.
Miejsce prowadził starszy pan, który nie zraził się brakiem możliwości komunikacji tylko na nasz widok najpierw postawił przed nami szklanki z zimną wodą (podadzą ją nam za darmo w każdym barze, dolewki ile kto chce) a potem wyciągnął dwie miski z dwoma rodzajami makaronu – pszenny gruby udon i gryczana cienka soba, i zapytał, który sobie życzymy. Jak już wybraliśmy makaron, to podeszliśmy do lady, gdzie leżały różne rzeczy usmażone w panierce i wybraliśmy sobie dodatek do naszej miski makaronu – Robert rybę i garść siekanych warzyw a ja rybę i bakłażana.
Żona się sama nie pochwali bo jest skromna, to ja dodam: pan się nie zraził i szacun mu za to, to fakt. Generalnie Japończycy się często wycofują w obawie, że jak się okaże że nie mówią po angielsku (w swoim kraju…) to się ośmieszą. Zupełnie jak moja małżonka, która się boi, że jak zagada po japońsku to ktoś odpowie tak, że ona nie zrozumie i będzie problem. A tu po pierwsze był, jak to w takiej knajpce, pan grubo po 60-tce, a tacy się pierdołami nie przejmują i zwykle z radością podejmują wyzwania językowe. A po drugie moja małżonka przeczytała menu bez większych problemów, po drugie się dogadała w zasadzie w pełni po miejscowemu, a po trzecie najwyraźniej wprawiła tym miłego pana prowadzącego w jeszcze lepszy nastrój niż już miał.
A ten różowy telefon działał! *^V^* Nie spodziewałam się, a jednak, a to taki piękny klasyk którym znam z japońskich filmów, m.in. z mojego ukochanego filmu pokazującego lata 1960-te ALWAYS 三丁目の夕日.
Przy okazji się pochwalę – miałam dzisiaj moje pierwsze w życiu doświadczenie pod tytułem “jak dobrze mówisz po japońsku!” *^0^* Zamieniłam kilka zdań z właścicielem baru , a potem z panem, który nas do niego skierował, dosłownie dwa trzy zdania w stylu “poprosimy o rachunek, było bardzo smacznie, jesteśmy z Polski, to nasza czwarta wizyta w Japonii, byłem kiedyś w Anglii i Belgii – o, to proszę kiedyś przyjechać do Polski!” itp. Nic wielkiego, ale jestem z siebie dumna, że jestem w stanie przeprowadzić prostą rozmowę a po drugie, że się nie boję otworzyć ust i mówię! *^W^*
O, jednak się pochwaliła. Ale nie tak jak ja ją chwalę powyżej, więc wpis zostaje ;-).
Pimposhka zapytała, jak mieszkamy. Wybraliśmy ten sam hotel co w 2014 roku i nasz pokój jest taki sam, chociaż w lustrzanym odbiciu – ma ok. 11 metrów kw i na tej porażającej powierzchni *^v^* mieści łazienkę, podwójne łóżko, biureczko, lodówkę, telewizor, i nawet fotel i stolik pod oknem. Jedną walizkę rozłożyliśmy na płasko, wsunęliśmy pod łóżko i w niej leżą wszystkie używane na bieżąco ubrania.
Endomondo pokazuje, że przełaziliśmy dzisiaj ponad 12 km, tak więc zostawię Was już dziś z naszą kolacją (onigiri, inarizushi a w papierku smażony kurczak na patyku ^^*~~ i haiboru Suntory Tory!) i nastrojowym zdjęciem knajpy z naszej okolicy, jutro jedziemy na dalszą wyprawę, czas dać odpocząć nogom i się wyspać!
Dziękuję za zdjęcia z hotelu. W zasadzie to bardzo ‘normalny’ jest 🙂 Rozmiar faktycznie mały ale chyba wystarczający. Ciekawa jestem natomiast jak na takie rozmiary reagują amerykańscy turyści. Dzisiaj mam pytanie do Roberta. A w jakiej cenie udało Ci się upolować ten obiektyw? Albo powiem tak, na Amazonie mogę kupić taki nowy za 490 funtów, wyszło taniej?
Pokój jest “normalny” bo jest w zwyczajnym hotelu w międzynarodowym standardzie. *^v^* W przyszłym tygodniu jedziemy na kilka dni do Hakone i zatrzymamy się w pensjonacie w stylu japońskim. Z tego co czytałam, amerykańscy turyści narzekają strasznie, bo w Japonii stosunek wielkości pokoju i łóżka do ceny jest w innym miejscu skali jakości niż w USA. Natomiast jeśli ktoś zdecyduje się zapłacić odpowiednio więcej to spokojnie dostanie pokój o dowolnej wielkości, są przecież hotele o wielu gwiazdkach. Po prostu tu ludzie są mniejsi i miejsca jest mniej, więc założenia ile jedna osoba potrzebuje dla siebie przestrzeni są inne niż w Europie czy Ameryce. *^o^*
Co do obiektywu, nowe w Polsce są mniej więcej w tej samej cenie co u Ciebie, tutaj zapłaciliśmy mniej niż połowę za używany.
lubię takie “nie-klasycznie-turystyczne” spacery po Tokio 🙂 no i cieszę się z udanego polowania na obiektyw :> my jutro w ramach solidarności z kuchnią japońską będziemy robić ebifurai :3 trzeba sobie dogadzać 😉
My dzisiaj w ramach lunchu idziemy na sushi. *^V^* I robimy sobie luźniejszy dzień, bo trzeba dać odpocząć nogom.