Czwartek, a tu od rana leje…. Cykady nieśmiało pobzykują, ale większość się pochowała pod parasole, a z nieba raz ciurka, raz pokapuje, a inną chwilę chlusta niczym z wiader! Co by tu zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem? A otóż nic!
Postanowiliśmy, że przyroda sama nam dała znak do odpoczynku i podkurowania bąbli i otarć na stopach, więc nieśpiesznie około 10:30 potuptaliśmy do konbini po śniadanie, które raz w życiu zjedliśmy w domu przy stole, a nie na stojąco pod sklepem albo siedząc przy wąskim sklepowych stoliczku. W związku z tym z-nieba-spadniętym luksusem pozwoliliśmy sobie na śniadanie obfite i skomplikowane, które ze względu na porę można by już nazwać brunchem. ^^*~~ Robert zrobił sobie tosta, na którego nałożył gotową sałatkę z jajka na twardo plus szczypiorek, a do tego miał onigiri i smażonego kurczaka na patyku.
Ja jadłam na bogato – onigiri (zjadłam tylko jednego, łakomstwo podczas kupowania nie zawsze przekłada się na pojemność żołądka…), kurczak na patyku z sosem Bulldog, do tego tofu ze szczypiorkiem i natto, jogurt obowiązkowy. Podzieliliśmy się też ogórkiem i pomidorem.
Potem zajęliśmy się odpoczywaniem! *^V^* To znaczy, najpierw robiłam wpis na bloga ze środowej wizyty w ogrodach, na co mi zeszło sporo czasu. Poodkurzaliśmy. Pod wieczór zjedliśmy obiadokolację.
A deszcz padał… I zapowiada się, że jutro będzie podobnie, lojalnie uprzedzam, że zapewne spędzimy dzień na nicnierobieniu, wychodzeniu po jedzenie do sklepu, malowaniu. Wpis będzie kulinarny jak dzisiaj. No, chyba, że coś się do jutra zmieni i wybierzemy się dokądś na wycieczkę. ^^*~~
Poniżej jeszcze kilka najnowszych kartek ze szkicownika. Jeśli jutro zostaniemy w domu, to potestuję japońskie notesy do akwareli. *^v^*
odpocząć na wakacjach tez czasami trzeba ^v^
Zastanawiam się, czy nie powinno się rozkładać tych wakacji na trzy razy po tygodniu, z powrotem do domu na tydzień, dwa, dla odpoczynku. Tylko szkoda czasu i pieniędzy na bilety lotnicze……
niom i w samolotach niewygodnie :/