Yachiyo, parfait!

W życiu każdego turysty przychodzi taka chwila, że zabiera się za kupowanie pamiątek, a za fajnymi pamiątkami trzeba nieco pochodzić. No to my też pochodziliśmy, około 10 kilometrów! *^v^* Najpierw z hotelu poszliśmy spacerkiem nad rzeką. Dajcie mi trochę wody, a już jestem szczęśliwa!

575

576

577

578

579

Na zdjęciu słynny “wodny autobus” Himiko zaprojektowany przez samego Leiji Matsumoto (tego od Uchuu Senkan Yamato). Za opłatą można nim popłynąć wycieczkowym rejsem na przykład na Odaibę.

580

581

Naszym celem było Tokyo Sky Tree, bo chcieliśmy wjechać na taras widokowy 450 m nad ziemią i z niego popatrzeć na całe Tokio.

574

Po drodze mijaliśmy mniejsze i większe procesje mikoshi, i dekoracje na ulicach wskazujące na obchody świąt, przypuszczamy, że były związane ze zbliżającym się świętem jesieni.

Na ten sam pomysł, co by się wrapać na Tokyo Sky Tree, wpadł w sobotę milion innych turystów (kto by pomyślał!…), więc już na miejscu zrezygnowaliśmy ze stania 1,5 godziny w kolejce po bilety i poszliśmy na Asakusę.

583

Tam odwiedziliśmy sklep TrunkYa z bielizną męską, w którym trzy lata temu kupiliśmy Robertowi bokserki z tradycyjnym japońskim wzorem. W tym roku chcieliśmy podtrzymać tradycję i okazało się, że właściciel sklepu nas pamiętał!!! *^O^*  Długo we dwóch wybierali parę bokserek, szukając wzorów i rozmiarów, aż wreszcie Robert zdecydował się na króliki w czerwieniach.

584

Na Asakusie też było milion turystów, naprawdę nie mogliśmy wybrać gorszego dnia niż sobota przed długim weekendem… Ruszyliśmy więc dalej, żeby uciec z tłumu, i poprzez Kappabashidori przedostaliśmy się do Ueno, skąd jechało metro do naszej dzielnicy. (Kappa specjalnie dla Zuzy! *^v^*)

587

Od początku wyjazdu za Robertem chodził deser lodowy w wysokim pucharku z galaretkami, owocami i innymi fajnymi dodatkami, i wreszcie zaszliśmy do Johnatan’sa, żeby spełnić to marzenie. *^v^* Ja zamówiłam warabi mochi w zestawie z lodami waniliowymi, syropem klonowym i gorącą zieloną herbatą.

To się nazywa parfait i za mną chodziło parfait a nie jakiś tam “deser lodowy w wysokim pucharku z galaretkami, owocami i innymi fajnymi dodatkami”. Parfait z famiresu (Family Restaurant, specjalny typ restauracji obecnych w japońskich miastach). A całość ze względu na anime i mangę oczywiście, konkretnie Working!!. Proszę o niespłycanie moich zachcianek :-).

Odwiedziliśmy Jonathan’s, jedną z najbardziej widocznych w Tokio famiresu sieciowych i było tam dokładnie tak, jak się spodziewaliśmy: mieszanka kuchni w pewnym sensie francuskiej, włoskiej i amerykańskiej w wydaniu japońskim ale też i względnie tradycyjne zestawy japońskich potraw aby dzieciak mógł wtrząchnąć hamburgera a rodzic coś bardziej pod swój smak. Do tego kawa i desery oraz, a jakże, piwo i highballe, te drugie za nieprzyzwoicie niskie pieniądze jeśli zamawiać po dwa. Lokale takie są czynne zwykle 24h więc służą i za miejsce na śniadanie rano i za lunch bar dla salarymanów i za miejsce na rodzinną kolację a i imprezę można tam zrobić i napić się z kolegami. A na koniec robią też ponoć za przechowalnie dla tych co nie zdążyli na ostatni pociąg bo przy kawie z książką można tam dotrwać do świtu gdy znów rusza komunikacja.

586

585

Ale najlepszym punktem dnia okazała się kolacja! Poprzedniego wieczora, kiedy na Kandzie szukaliśmy knajpy z dobrym jedzeniem i piwem/sake, pominęliśmy to kaiten zushi, bo uznaliśmy, że na pewno nie podają tam alkoholu. A przed lokalem Roberta zaczepiła uczennica, która szczerze poleciła nam to miejsce i miała absolutną rację, bo było pyyyycha!!! *^o^* I jak się okazało, można było zamówić różne rodzaje alkoholu…

Lokal rekomendowany przez słodką japonkę w wieku gimnazjalnym, w mundurku szkolnym i w okularach i na rowerze – no musiał być dobry! Obiecałem wczoraj, że dziś nie ale że mieszkamy blisko i wrócimy na pewno i trzeba było dotrzymać. No i było warto.

573

572

571

570

Oprócz nigiri, które jeździły na taśmie po sali można było dostać zamówienia specjalne z elektronicznego menu, a przyjeżdżało ono na osobnym “wózku” tuż pod nasze miejsce.

6 thoughts on “Yachiyo, parfait!

  1. hehe, my też w zeszłym roku byliśmy u tego pana po bokserki dla Janka 🙂
    dobrej jakości są, to warto było po nie wrócić ^v^

    • Robert w poprzednich chodził trzy lata! Wtedy kupiliśmy elastyczne, ale teraz nie było ładnych wzorów, tylko tygrys, pantera i takie tam…. >< Więc Robert wybrał bawełniane spodenki w usagi! *^v^*

  2. W końcu czytam Waszego bloga na laptopie, a nie na tablecie, więc mogę napisać komentarz: Uwielbiam Wasze relacje z podróży i Wasz sposób zwiedzania. Życzę Wam wielu, wielu podróży, preferowanie kilka razy w roku, bo tak przyjemnie się Was czyta :).

    • Serdecznie dziękujemy! *^o^*
      Dołożymy wszelkich starań, żeby wyjeżdżać częściej niż co trzy lata, żeby było częściej co czytać!… ^^*~~

    • Wiem, Aniu! Wypatrywałam tu naparstków, ale jakoś nie rzuciły mi się w oczy w sklepach pasmanteryjnych, czyżby nie używali?…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *