Kolejny dzień, oczy otwieram o 3:30… Trudno, najwyżej dośpię w dzień, na dzisiaj mamy w planach wyhamowanie, czyli śniadanie, poczta, zrobienie prania, nadrobienie wpisów na bloga, spacery po najbliższej okolicy. Niebo było dzisiaj bardzo zachmurzone i mżyło, ale wciąż było prawie 30 stopni.
Zaczęliśmy od poczty, bo miałam do wysłania dużą paczkę dla mojej japońskiej koleżanki Hiroko i nie chciałam z nią spacerować. Wszystko przebiegło bez żadnych problemów i do wymiany zdań po japońsku z obsługą hotelu i barów z jedzeniem mogę dołączyć rozmowę na poczcie! *^o^*
Ponieważ nie chcieliśmy się dzisiaj wybierać na dalsze zwiedzanie, kupiliśmy śniadanie w konbini i poszliśmy zjeść je w parku Hamacho. W drodze do parku przy wejściu do stacji metra minęliśmy punkt położony tylko 1,5 m nad poziomem morza!
Park Hamacho przylega do brzegu rzeki Sumida i wzdłuż brzegu rzeki wije się ścieżka spacerowa, natomiast na tarasie widokowym ponad tą ścieżką znaleźliśmy stoły i ławki, i tam rozbiliśmy obóz śniadaniowy. Towarzyszył nam wróbel, który mi niemalże jadł z rąk ryż i kawałki chleba! *^o^*
Nadrzeczne widoki. Tak się buduje drogi w mieście!
Po śniadaniu spacerkiem klucząc po okolicy wróciliśmy do hotelu. Po drodze odwiedziliśmy czasowo przeniesioną o jedną przecznicę świątynię Suitengu. *^v^*
Jeszcze garść zdjęć z naszej okolicy, jak widać jest to mieszanka starego i nowego, jak całe Tokio.
Reszta dnia była mniej ekscytująca – wróciliśmy do hotelu, zrobiliśmy pranie (na godzinę zgubiłam skarpetkę ale potem odnalazła się, leżała obok pralki i gadała z inną pojedynczą skarpetką zgubioną z czyjegoś następującego po naszym praniu! *^-^*), po południu wyszliśmy na obiad do pobliskiej Yoshinoi – gyudon, zupa miso i kimchi, która tutaj jest po prostu słodka, dziwne…… Robert zamówił coś innego z wieprzowiną, niestety aparat zupełnie nie złapał mi ostrości na jego daniu, ale mówi, że nic nie szkodzi, bo nie było wybitne…
Nikt nie spodziewał się, że ten dzień zakończy się niespodzianką, a gdy wróciliśmy do hotelu po obiedzie, pan na recepcji wręczył mi pudło – przesyłkę z kwiaciarni!… Okazało się, że moja japońska koleżanka Hiroko przesłała nam kwiaty na powitanie nas w Japonii! *^O^* Niestety Hiroko mieszka w Narze i się nie spotkamy, ale następny wyjazd do Japonii planujemy już bardziej “obwoźny”, z odwiedzeniem kilku innych miast poza Tokio, i wtedy na pewno wpiszemy Narę na listę miejsc do odwiedzenia. *^v^*
I na koniec kolacja Roberta, sałatka z makaronem z konbini, do własnoręcznego połączenia składników, co zostało pokazane na zdjęciach. Tu nawet głupie sałatki produkcji masowej są pyszne! *^v^*
Jutro mamy w planach spotkać się z naszą polską koleżanką, która mieszka w Japonii od kilku lat i ma japońskiego męża i synka, więc prawdopodobnie jest już całkiem zjaponizowana! *^o^*
Wróbel Wam się udał 🙂
Był niesamowicie towarzyski, pewnie często dostają mu się kąski z pudełek lunchowych, bo w okolicy są biura i dużo salarymanów wyszło w tym czasie do parku. ^^