Dzisiaj razem z Martyną wybraliśmy się do dzielnicy Shimbashi, która przywitała nas… trąbiącą (trzy razy dziennie) lokomotywą przed budynkiem stacji! *^0^* (I zdjęciami Takeshi Kitano, mojego ulubionego japońskiego aktora. ^^)
W Japonii uliczki w pobliżu stacji i torów kolejowych są często zapełnione milionem malutkich sklepów, jadłodajni i najróżniejszych tajemniczych biznesów… *^o^*
Pojechaliśmy do Shimbashi, żeby odwiedzić ogród Hama Rikyu, ale po drodze zatrzymaliśmy się w kompleksie handlowo-biurowym Shiodome, gdzie zwiedziliśmy showroom Panasonica ze sprzętem do kuchni, łazienek i oświetleniem. Wszystko było bardzo nowoczesne i na zamówienie, a niektóre rozwiązania można było wypróbować na miejscu. W Shiodome mieści się również teatr, sklepy i restauracje, a obok stoją biurowce i hotele.
Po widokach szklanych wieżowców przejdźmy do terenów zielonych. Ogrody Hama Rikyu należały do rodziny szoguna Tokugawa i obejmują ok. 250 tys. metrów kw. Znajdziemy tu ustronne leśne gęstwiny, pagórki, stawy, pola pełne kwiatów, drzewa japońskiej śliwy ume i tradycyjną herbaciarnię, w której można napić się zielonej herbaty. Oraz cykady, czaple i żurawie. Na wejściu wita nas trzystuletnia sosna!
W Japonii muzea i ogrody zamykają przeważnie o 17:00, więc po południu opuściliśmy zielone miejsce wytchnienia i niedaleko stacji zjedliśmy obiad w barze z makaronem udon. Udonów w zupie było z 15 rodzajów, a do tego były do wyboru osobno płatne dodatki smażone w cieście (tempura), Robert pożarł krewetkę, miks warzyw i kurczaka a ja bakłażana. *^o^*
A na wieczór mieliśmy specjalne plany, bo nasz kolega Michał miał poprzedniego dnia urodziny, więc pojechaliśmy do dzielnicy Kichijoji i tam spotkaliśmy się z nim w nietypowym barze… *^v^*
Mianowicie Marti znalazła coś, co nazywa się EA Shooting Bar! *^0^* Kupujemy drinki (800 jenów) i przekąski, i za dodatkowe 500 jenów wybieramy giwerę z katalogu, dostajemy kilka magazynków i strzelamy w osobnym przeszklonym pomieszczeniu do tarczy! Oczywiście broń nie jest prawdziwa, to bb guny i strzelamy z plastikowych kulek, ale zabawa jest przednia. *^v^* Wystrój jest adekwatny do nazwy baru i na ścianach mamy sporo broni wszelakiej (z niej niestety nie można było strzelać, ku rozczarowaniu Roberta, który od razu wypatrzył M41A z naszego ulubionego filmu “Obcy”… ^^).
Wieczór wciąż był młody i mieliśmy trochę czasu do ostatniego pociągu do domu/hotelu, więc weszliśmy jeszcze na późną kolację i drinki do jadłodajni Kaidakaya, gdzie wznosiliśmy toasty za zdrowie jubilata piwem i whisky.
I taki to był piątek pełen wrażeń, do zobaczenia w sobotę! *^0^*
Ta czapla jest żywa?????
Znowu zrobiłam się głodna przy czytaniu…
Oczywiście, że żywa! *^v^* Było ich tam siedem (tyle Robert naliczył, opłaciło się kupić lepszy obiektyw do aparatu! ^^).