Agnieszko M., z tym płaceniem kartą nie jest tak różowo… *^v^* W Japonii najlepiej mieć gotówkę, karty nieczęsto są przyjmowane (na pewno w wielkich domach towarowych, ale już w restauracjach i barach niekoniecznie), a jeśli już karta, to wydana przez bank japoński.
Mario z Wr., kolejka ta ma kilka przystanków, wjeżdża sobie na stację (bezobsługową), zatrzymuje w wyznaczonym miejscu, drzwi się otwierają, fotokomórka czeka, aż wszyscy pasażerowie wysiądą i wsiądą, zamyka drzwi i jedziemy dalej. Komputeryzacja, zapewne często sprawdzana pod kątem bezbłędnej operacyjności, więc działa. ~^^~ Zawodnicy sumo są ogromni! Ci dwaj na rowerach, których zauważyliśmy najpierw, byli duzi, ale za chwilę trafiliśmy na kilku następnych i jeden z nich był gigantyczny! Bardzo wysoki, chyba ponad 2 metry, a w obwodzie to nawet nie będę zgadywać ile. ^^ Sumocy są w Japonii uważani za wzór męskości, kobiety na nich lecą. ~^^~
Podczytywaczko, tak, to kimono, całe jest haftowane, cudo! *^v^*
***
Godzina 12:00 w południe, czyli lunch hour dla pracowników pobliskich biur w wieżowcach. *^v^*
Przedostatni dzień naszych japońskich wakacji spędziliśmy w parku Kasai Rinkai w dzielnicy Edogawa.
W planach była wizyta w Akwarium Morskim, ale kilka razy przekładaliśmy tę wycieczkę i nie zwróciliśmy uwagi, że akurat w środę Akwarium jest nieczynne… W związku z tym pospacerowaliśmy sobie nad brzegiem Zatoki Tokijskiej i zjedliśmy bento z towarzyszeniem morskiej bryzy.
I podziwialiśmy widoki, jak zwykle cieszące nasze oczy.
Chociaż jeden nie cieszył aż tak bardzo, a raczej straszył w tym miejscu kiczowatym wyglądem… Dla miłośników Disneya jak znalazł, chociaż wstęp cenowo poraża, my oglądaliśmy Disney World tylko z daleka, nie nasza bajka. ^^
Nad zatoką wiało…
I było melancholijnie…
Ale i tak nam się podobało. *^v^*
A wieczorem wybraliśmy się w szóstkę na ostatnią imprezową kolację (czwartkowy wieczór zostawiliśmy na spokojne pójście wcześniej spać) i trafiliśmy na przepyszny koreański grill, składający się z różnych cienko pokrojonych marynowanych w sosie elementów krówki i świnki, w tym żołądki, ozorki i serduszka, i nie mogliśmy się nadziwić, jakie to było pyszne! *^v^*
Tych wszystkich, którzy właśnie się skrzywili zapewniam, że ja też na co dzień nie jadam takich rzeczy (tylko ozorki w galarecie lub w sosie chrzanowym), a już na pewno nie w znanej nam polskiej wersji duszonej, ale to było extra! ~^^~
Wieczór zakończyliśmy spacerem po nocnym Shinjuku i drinkami w jednym z setek barów.
***
Czwartek pozostawiliśmy na pakowanie, ostatnie zakupy, żegnanie się ze znajomymi zakątkami Tokio. My wybraliśmy dzielnicę Shibuya, gdyż byliśmy tam tylko raz.
Słynne przejście dla pieszych:
Zaraz po wyjściu ze stacji trafiliśmy na sklep z tkaninami! *^v^*
Wybór był ogromny, a ceny nawet przystępne ale kupiłam tylko kilka kawałków materiałów na lalkowe sukienki, bo gdybym zaczęła wybierać tkaniny dla siebie, to musiałbym dokupić nadbagaż… Marzy mi się taki sklep w Warszawie, z przynajmniej połową takiego wyboru rodzajów nadruków, kolorów, deseni, pasków o różnej szerokości, kropek w różnych średnicach, kwiatów w wielu kolorach i odmianach, ech…
Na obiad jedliśmy ramen – ja na łagodnie, Robert na ostro.
Pożegnałam Tokio w nowym wcieleniu – “Turning Japanese, I think I’m turning Japanese, I really think so!” *^v^* Ostatniego dnia kupiłam sobie ciuchy według japońskiej mody ulicznej – marynarskie paski obowiązkowo, warstwy obowiązkowo, spódniczka która tak naprawdę ma pod spodem spodenki z koronką! *^v^* Zajadam ostatnią rybkę taiyaki.
Resztę wieczoru spędzimy oglądając anime K’on! i popijając śliwkowe wino z puszek, a jutro o 6 rano pobudka i transfer Narita Expressem na lotnisko, skąd wracamy do domu. Jutro wrzucę jeszcze ostatnie podsumowanie mojej japońskiej przygody. ~^^~
***
Na koniec garść japońskich ciekawostek:
1. Dlaczego Japonki chodzą w za dużych albo za małych butach?
W Japonii są trzy rozmiary butów damskich: S, M i L. (nieliczne sklepy oferują europejską rozmiarówkę do 39). W Europie mamy rozmiary liczone co centymetr, a dodatkowo niektóre firmy produkują połówki rozmiarów, co daje nam dużą możliwość dopasowania odpowiednich butów do naszych stóp. A co ma zrobić biedna Japonka? Rozmiar L to teoretycznie nasze 38, ale Kasia mierzyła te same buty w rozmiarze M (były na nią trochę za małe) i L (były na nią trochę za duże), więc gdyby chciała je kupić, musiałaby wybrać którąś opcję – obciskać sobie stopy albo klapać luźnymi piętami. ~^^~ A żeby nie klapać, do tego służą specjalne szerokie gumy (z ozdobą w kształcie kokardki), które zakłada się na stopę obejmując but.
2. Parasolki, parasolki
Tutaj bardzo często pada, a deszcz może się zacząć znienacka, dlatego wszędzie dostępne są tanie parasolki z przezroczystej albo mlecznej folii, w cenach od 3,5 zł do 12 zł. A ponieważ Japonia jest krajem ze wszech miar przyjaznym człowiekowi, przed prawie każdym sklepem umieszczone są stojaki na parasole, gdzie zostawiamy naszę parasolkę, robimy zakupy, wychodzimy i ona tam na nas czeka ~^^~. (albo nie czeka, co zdarzyło się Robertowi, kiedy ktoś użyczył sobie jego parasolkę ze stojaka w NamjaTown…) Natomiast czasami nie ma stojaków, wtedy jest inna opcja – specjalny dozownik do cieniutkiego foliowego pokrowca na parasol – wkładamy parasol od góry do maszyny, wtedy wsuwa się w pokrowiec, ciągniemy do siebie i już mamy parasolkę zabezpieczoną przed kapaniem w sklepie. Kiedy opuszczamy sklep, ściągamy folię i wrzucamy do specjalnego kosza na śmieci przy wyjściu.
3. “Irashiaimassen!!!”
Stopień grzeczności japońskich sprzedawców w stosunku do klienta jest bardzo wysoki i na pierwszy rzut oka może być szokujący dla Europejczyka. Na widok osoby wchodzącej do sklepu cała obsługa kłania się i krzyczy gromkim głosem “Irashiaimassen!!!”, czyli coś na kształt “Witaj w naszym sklepie, szacowna osobo!”. Ten proces zachodzi podczas całego procesu łażenia po danym sklepie, to znaczy jeśli klucząc między półkami trafimy na kolejnego pracownika, to on zawsze się nam ukłoni i krzyknie powitanie, co u niewprawionych może wywołać wzdrygnięcie i tik nerwowy. ~^^~ Czasami oszczędzają na całej frazie, ograniczając się do przeciągniętego “Massen!!!” z zanikającym “n”, lub nawet samego “SSSSeeeeen!!!”, ale nie ma mowy, żeby sprzedający milczał. Naturalnym odruchem jest odkłonienie się i odpowiedzenie “Witaj, szanowny sprzedawco” lub chociażby “Dzień dobry” (w dowolnym języku), ale nie robimy tego, to taka formułka grzecznościowa, która nie wymaga naszego responsu (a bardzo korci, mówię Wam! ^^). Natomiast stopień służalczości sprzedających jest posunięty do tego stopnia, że np.: w sklepach odzieżowych ekspedientki będą nam rozpinać i zapinać ubrania czy zasznurowywać przymierzane buty, żebyśmy się sami za bardzo nie napracowali. ~^^~ Teoria Roberta jest taka, że przy tak dużej ilości ludzi na małej powierzchni Japończycy musieli wypracować pewne sformalizowane formy grzecznościowe i zależności społeczne, bo inaczej szybko by się pozabijali i naród by wyginął.
4. Do czego służą policjanci w Japonii?
Do wskazywania drogi turystom. *^v^* Tak twierdzi nasz kolega, i śmialiśmy się z tego do momentu, kiedy szukaliśmy pralni i zapytaliśmy o drogę policjantów. Jeden z nich natychmiast wyciągnął spod pachy mapę okolicy i pokazał, gdzie jesteśmy i dokąd powinniśmy pójść. ~^^~
5. Japoński system adresowania
Jeśli chcecie znaleźć konkretny budynek w japońskim mieście, na nic się zdadzą nazwy ulic. Japoński system nadawania adresów jest bardzo prosty, aczkolwiek należy zapomnieć o naszym polskim systemie numeracji wzdłuż danej ulicy. Np.: adres naszego hotelu wygląda tak: 8-1-3 Nishi-Shinjuku, Shinjuku-ku, Tokyo. Co oznacza: szukamy w Tokyo, dzielnicy Shinjuku, poddzielnicy Nishi-Shinjuku numer 8, części 1 budynku 3. Jest to oczywiste, kiedy spojrzymy na japońską mapę, która ma te wszystkie numerki naniesione i czytelne do odszyfrowania. System bierze się stąd, że budynek może stać w danym miejscu od lat, albo zostać wyburzony, i wtedy na tym placu staje nowy budynek z nowym numerem, tak więc obok siebie mogą stać budynki o adresach 6, 9, 10, 13…
6. Amerykańskie narzekania na Japonię
Dodałam kategorię powyższą, gdyż trafiłam na kilka rzeczy, na które narzekali Amerykanie na forach dyskusyjnych, a ja się z tym absolutnie nie zgadzam! ^^ Po pierwsze, krytykowali rozmiar pokojów w hotelu Rose Garden (i innych hotelach), na co moja jedyna odpowiedź brzmi: “chcesz mieć ogromny pokój, zapłać więcej”, bo trudno tutaj odpowiedzieć coś innego. Rozmiar pokoju jest jak najbardziej zadowalający jak na pokój hotelowy w rozsądnej cenie, nie mówiąc już o bogatym wyposażeniu i codziennym sprzątaniu/wymianie pościeli i ręczników. Po drugie, ktoś pisał, że w Japonii nie można kupić chusteczek higienicznych, i żeby zabrać ze sobą wielki zapas… nic bardziej błędnego! Po pierwsze, to cywilizowany kraj i chusteczki są w każdym sklepie, a po drugie – chusteczki higieniczne są hojnie rozdawane na ulicy wraz z reklamówkami barów, sklepów, itp, tak więc jeśli się przejdzie większą arterią albo stacją kolejową, to człowiek może skończyć z całym naręczem chusteczek!
7. Rowerzyści i rowery
W Japonii rowerzyści i rowery są wszędzie. Na chodnikach są wydzielone części na ścieżki rowerowe, ale nikt się tym nie przejmuje, tylko wszyscy pędzą na złamanie karku, lawirując wśród przechodniów, często jednocześnie prowadząc rower, trzymając parasol nad głową i pisząc sms-a, a w koszyku przed kierownicą ma torby z zakupami! Dlatego trzeba uważać, kiedy się idzie przez miasto, bo rowerzyści często pojawiają się kompletnie znienacka. Jednak mimo tego potrącenia zdarzają się bardzo rzadko, ponieważ rowerzyści najwyraźniej wypracowali sobie metodę na omijanie pieszych/zwalnianie w odpowiednich momentach.
8. Papierosy w Japonii
Palacze nie mają tutaj lekko. Nie wolno palić na ulicach poza wyznaczonymi strefami dla palaczy a i kupić papierosy niełatwo. Można w kiosku (zamykane wieczorem i nieczynne w niedzielę) a można też w automacie.
Ale nie jest to tak proste, jak by się wydawało. *^v^*
Stajemy przed automatem, a wtedy zapala się silna żarówka prosto w oczy a pani miłym głosem zaczyna do nas mówić (zapewne recytuje ostrzeżenie o szkodliwości palenia). Kiedy już wybierzemy papierosy i włożymy banknot, należy stanąć w odpowiedniej odległości od kamery automatu i zdjąwszy kask motocyklowy/ciemne okulary (jeśli posiadamy) przystawić głowę do oka kamery, a do czytnika albo swój dowód osobisty ze zdjęciem albo specjalnie wydaną kartę do zakupy papierosów. Wtedy maszyna może zweryfikować, czy my to my, i czy jesteśmy w odpowiednim wieku do zakupy papierosów, i następuje sprzedaż. *^v^*
9. Telefony komórkowe
Japończycy komórki mają przyrośnięte do rąk – nie tylko ciągle przez nie rozmawiają, ale także oglądają na nich telewizję, wysyłają i odbierają maile i sms-y, słuchają z nich muzyki. Mogą to robić stacjonarnie (np.: siedząc w pociągu), mogą w ruchu, idąc przez zatłoczone przejście dla pieszych, jednocześnie niosąc zakupy i parasol. Komórka musi być z otwieraną albo przesuwaną klapką oraz musi mieć milion przywieszek! *^v^*
10. Najnowsza moda damska z Japonii – paski; “za duże” rozciągnięte bluzki krojone bardzo szeroko; skarpetki i podkolanówki do każdego rodzaju butów; zakolanówki i krótkie spodenki/spódniczki; słomkowe kanotiery; po kilka torebek na raz, z czego jedna markowa, torby w różnych rozmiarach, tkaninowe/skórzane oraz papierowe z zakupami z modnych sklepów; milion przywieszek zarówno przy komórce jak i przy torbach; szpilki na każdą wycieczkę z chłopakiem, nawet jeśli czeka nas wchodzenie/schodzenie po milionie schodów. ~^^~
To jest najwspanialszy post jaki napisałas -moim zdaniem oczywiście.
Wspaniałe są te kokardki na buty ,ale na litość biedne Japonki nie mogą dobrać butów na swój rozmiar!!!
Jejku pożegnajcie odemnie Japonię bo czułam sie tak jak bym z Wami ja zwiedzała.Wracajcie szczęśliwie.
Ale ten czas zleciał. Dopiero co lecieliście, a już wracacie. Asiu, ten blog założony na specjalną okazję to strzał w 10! 🙂 Bardzo przyjemnie “podróżowało się” z Wami! ‘;) Będzie mi brakować codziennych relacji.
Ten blog na pewno dostanie jakąś nagrodę -tylu BLOG ROKU ^_^ Mam pytanko: czym jest, to coś białego puszystego na pierwszej fotografii z jedzeniem?
Również -pożegnajcie Japonię ode mnie.Zatoka cuuuudna…
Bedę jeszcze wiele razy tu zaglądać i czytać,czytać ,czytać i …wzdychać!
Szczęśliwej drogi do domu i “wygłaskania”Ryśka!
A ja mam pytanie dotyczące Japonii, ale “na odwrót”: czego Wam tam najbardziej brakuje? Poza warzywami i owocami 😉
I co ja biedna pocznę? Codziennie odpoczywałam po pracy czytając tan blog, a tu teraz zbliża się pożegnanie.
Po cichu liczę na dodatki po powrocie.
I muszę wiedzieć, jak się glosuje na taki blog roku, bo tytuł w pełni zasłużony. Zapewnił mi miesiąc dobrej lektury.
No i szczęśliwej drogi do domu!
nie żegnam się jeszcze, tylko czekam na podsumowujący wpis 😉
a z butami to faktycznie jakiś bezsens. Ciekawi mnie z czego to wynika. Męskiego obuwia też dotyczy?
Własnie opowiadałm męzowi o butach i numeracjach w Japonii i problemach Japonek z doborem rozmiaru .Mam pytanie od Niego -jak jest z męzczyznami?
dzięki za wyborną codzienną porcję wieści do i o drugim śniadaniu 🙂
Tekst o butach rządzi – wszystko mają świetnie opracowane i stechnicyzowane a z głupią rozmiarówką sobie nie radzą… Obstawiam jakieś kulturowe zaszłości
Dopiero mogłam poczytać. Jak zwykle ciekawie, interesujące szczegóły. No i materiały. Mam nadzieję, że pokażesz na blogu. Wiem, że są piękne (miałam kiedyś okazję oglądać) i też marzy mi się taki sklep.
No i automat z papierosami – kuriozum! Przydałby się taki u nas, może ograniczyłabym palenie.
Maria z Wr